Kiedy kobieta chce polecieć w kosmos, powstaje zdecydowanie zbyt dużo pytań. Oglądając film „Proxima” zastanawiam się, dlaczego wciąż tak jest.

Tekst: Joanna Zaguła

Zdjęcia: Materiały prasowe dystrybutora, Best Film

Zanim poszłam do kina, nie wiedziałam o tym filmie nic. Tytuł nie sugerował w żaden sposób tematyki i dopiero później zrozumiałam, że proxima to sąsiedztwo, a Proxima Centauri to sąsiednia gwiazda najbliższa naszemu układowi. Tak, to istotne, bo film jest o locie w kosmos. Zdecydowałam się wybrać do kina ze względu na osobę Alice Winocour – reżyserki i scenarzystki tego obrazu, która napisała scenariusz także do wspaniałego „Mustanga” kilka lat temu. Okoliczności nowego filmu nie mogłyby być dalsze od niego. Tam turecka konserwatywna prowincja, tu nowoczesne zachodnie społeczeństwo – naukowcy, kosmonauci. A jednak walka o samostanowienie i niezależność, którą toczyły bohaterki „Mustanga”, wciąż tu trwa. Na szczęście udaje się autorce uniknąć przerysowania i podaje nam po prostu mocną, lecz subtelnie narysowaną historię o kobiecych wyborach w świecie (prawie) dopełnionej emancypacji.

Sara, francuska inżynier zostaje wybrana jako uczestniczka naukowego lotu w kosmos. Dzieli się tą wiadomością z  byłym mężem. Oboje są wzruszeni i szczęśliwi – to spełnienie jej marzeń. A on w tym czasie będzie opiekował się ich ośmioletnią córką, Stellą. Nie ma co do tego wątpliwości. Na tym etapie oczywiste jest to, że Sara jest uprawniona do tego, by lecieć. Ma przygotowanie, wiedzę, siłę, wsparcie. Pierwszy zgrzyt to spotkanie z kolegami, z którymi będzie na misji. Nie próbują nawet ukrywać, że kobieta na pokładzie to mniej wartościowy kosmonauta. I gdyby na tym poprzestać – pokazać niedobrych chłopaków i biedną dziewczynę, pewnie ten film byłby nudny. Nudny jedynie emocjonalnie, bo w warstwie treściowej dzieje się tu tyle, że nie sposób oderwać oczu od scen przygotowań do lotu kręconych w prawdziwych lokalizacjach Europejskiej Agencji Kosmicznej.

Na szczęście Alice Winocour buduje film bardziej zniuansowany. Koledzy oczywiście nie są postaciami jednowymiarowymi, w zależności od sytuacji ukazują zupełnie odmienny stosunek do bohaterki, ona sama zaś nie jest postacią kryształową. Sama często zastanawiałam się, czy to dobrze, że zostawia córkę. Oczywiście, że ma prawo realizować swoje marzenia, ale koszt wydaje się bardzo wysoki. Płaci go i dziecko, i ona sama. Poza tym nie wszystkie ćwiczenia wychodzą jej świetnie, nie zawsze potrafi udowodnić facetom, że jest równie dobra. Czasem zachowuje się nieodpowiedzialnie. Słowem – jest normalnym człowiekiem. Niby nic zaskakującego, ale dla mnie oglądanie takiego nieprzegiętego filmu o emancypacji było doświadczeniem odświeżającym. Szczególnie gdy pomyślimy o tym, ile kobiet w rzeczywistości latało w kosmos i odpowiedziało już dawno na zadawane w filmie pytania. Emancypacja nie jawi wtedy się jako krwawa walka, ale cicha codzienna rewolucja.

No Comments Yet

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.