W tym tygodniu w cyklu „Poniedziałek z kulturą” zapraszamy na festiwal filmowy Nowe Horyzonty.
Tekst: Joanna Zaguła
Od 25 lipca do 4 sierpnia będzie trwał mój ulubiony festiwal filmowy, Nowe Horyzonty. Jeździłam na niego jeszcze w liceum, przez całe studia byłam wolontariuszką, a teraz próbuję złapać choć kilka filmów w czasie weekendu. Tam zobaczycie wszystkie najważniejsze premiery sezonu – polskie i zagraniczne. W czasie festiwalu traficie we Wrocławiu na świetne koncerty w klubie festiwalowym i wystawy towarzyszące festiwalowi.
Nowe Horyzonty to też miejsce mojej filmowej edukacji. To tu widziałam większość klasycznych filmów, które każdy kinoman musi znać. Poznawałam te z francuskiej Nowej Fali czy włoskiego neorealismo, oglądałam starocie Woody’ego Allena i Wojciecha Hasa.
Tutaj także widziałam najgorsze i najdziwniejsze filmy świata. Czyli typowe dla Nowych Horyzontów horrory klasy B i wielogodzinne dokumenty o dymie z komina… W drugiej dekadzie życia miałam jeszcze siłę, by oglądać, ile się da. Nawet 5 filmów dziennie. Ale tego nikomu nie polecam, bo w takiej sytuacji przynajmniej na jednym z nich się śpi. Lepiej usiąść wygodnie z kawą i programem i wybrać to, na co się chce pójść. Czasami trzeba wybierać intuicyjnie, bo opisy bywają enigmatyczne, a o większości filmów na festiwalu wcześniej się nie słyszy. Ale bez obaw – cokolwiek wybierzecie, będzie ciekawie. Traficie na coś, co was zadziwi, zachwyci, obrzydzi albo rozśmieszy. Ale na pewno nie pozostawi was obojętnymi.
Nie wyobrażam sobie, żeby jakikolwiek wielbiciel kina tego festiwalu nie znał, ale przypominam o nim, żeby nikomu nie umknęło z pamięci, kiedy się on odbywa. W tym roku podczas festiwalu obejrzycie nowe filmy Harmony’ego Korine’a i Carlosa Reygadasa oraz obrazy o magii i duchowości. Traficie też na cykle „Nowe Kino Argentyny” czy „Mokre sny”, czyli niepoprawne erotyczne filmy z lat 70.. I wiele, wiele więcej!