O tym, czym jest współczesna interpretacja miejskiego szyku i lokalny patriotyzm gospodarczy, opowiada nam Marcin Szyszkowski założyciel i właściciel marki MESSO.

Rozmawiała: Joanna Zaguła

Zdjęcia: Materiały promocyjne marki

Motto przewodnie Twojej marki brzmi „simple beauty”. Jak definiujesz to piękno?
Kobieta MESSO jest kobietą wyjątkową – subtelną i zarazem pewnie stąpającą po ziemi. Jej piękno jest rezultatem zarówno wrażliwości, jak i siły. Istotą tego piękna jest klasyczna prostota: minimalizm i brak zbędnych kombinacji. Nasze projekty dedykowane są nowoczesnym kobietom, które dzięki modzie świadomie budują swój wizerunek. Mocne detale, zmysłowe i niebanalne kroje oraz przykuwające wzrok faktury podkreślają zdecydowanie miejski charakter ich stylizacji.


W najnowszej kolekcji – „Zodiac” – MESSO sięga po klasyki szalonej epoki lat 70.
Tak. Przepuszczamy jednak te klasyki przez filtr nowoczesności. W kolekcji znajdziemy zwiewne sukienki i kombinezony w op-artowe printy oraz garnitury w minimalistycznym wydaniu. Nie mogło ich zresztą zabraknąć: w końcu garnitury to nasz znak rozpoznawczy. Ta kolekcja to ukłon złożony postmodernistycznemu pawilonowi Zodiak w centrum Warszawy, który kilka miesięcy temu powrócił na mapę miasta po gruntownej rewitalizacji. Kultowe niegdyś miejsce posłużyło naszej projektantce za inspirację i dzisiejszą interpretację starego dobrego miejskiego szyku. A wszystko to w hołdzie kobiecości.
Skoro już jesteśmy przy płci – jak to się stało, że zająłeś się budowaniem marki modowej?
Choć na rodzimym gruncie może wydawać się to trochę egzotyczne, pamiętajmy, że za granicą, na przykład we Włoszech, za sukcesem bardzo wielu marek stoją właśnie mężczyźni. Co prawda jestem absolwentem Politechniki, ale zawsze brakowało mi elementu – jak to się mówi – bajkowego w rzeczywistości. Krótko po ukończeniu studiów zafascynowałem się fotografią, również modową. Potem już gładko przeszło to w kierunku tworzenia MESSO. Wierzę, że na styku pozornie sprzecznych dziedzin i idei rodzą się właśnie najbardziej interesujące rzeczy. Nasze klientki cenią sobie właśnie to nieoczywiste spojrzenie i powiew świeżości, jakie niesie za sobą MESSO.

Z czego powstają ubrania MESSO?

Niestety, większość tkanin pochodzi z zagranicy. W Polsce ciężko jest znaleźć wiskozy i bawełny. Mamy krajowe wełny i to z nich szyjemy płaszcze. Len, choć popularny w prasie, nie jest chętnie wybierany przez klientki ze względu na trudność w użytkowaniu. Szyjemy głównie z wiskozy, materiału pozyskiwanego z naturalnych surowców. W przeciwieństwie do poliestru i innych „wynalazków” wiskoza jest oddychająca, ładnie się układa, nie rozciąga się, nie rozchodzi w szwach ani nie odbarwia.

Jaka jest Twoja rola w firmie?
Budowanie marki modowej to dla mnie ogromna satysfakcja. Mam ostateczny wpływ na wygląd kolekcji, zajmuję się zakupem materiałów, współpracuję z influencerami, robię zdjęcia, ale nie jestem projektantem. Dla mnie to ważne, że szyjemy w Polsce. Wcześniej pracowałem we Francji, w branży telekomunikacyjnej i tam obserwowałem lokalny patriotyzm: rząd jeździ francuskimi samochodami, ludzie na ulicach ubierają się we francuskie marki. Na szczęście my, Polacy, coraz częściej jesteśmy dumni z lokalnych produktów.

Podkreślasz, że MESSO to polska marka.

Zdecydowanie! Po upadku komunizmu zachłysnęliśmy się wszystkim, co zachodnie. Upadł też nasz przemysł włókienniczy. Dziś polskie marki i produkcja tekstyliów zaczynają się na szczęście odradzać. To my naszymi własnymi portfelami możemy takie lokalne firmy wspierać. MESSO to także przykład lokalnego patriotyzmu gospodarczego: ubrania powstają w Warszawie, od pierwszego szkicu projektantki, przez pracę konstruktorki aż po lokalną szwalnię. Potem trafiają do sieci zaprzyjaźnionych sklepów i stacjonarnego, flagowego butiku marki przy Nowogrodzkiej 6. Zapraszam na zakupy lub po prostu na filiżankę dobrej kawy!

No Comments Yet

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.