„Żyj i pozwól żyć” to przezabawna powieść stawiająca pytanie, czy nuda jest najgorszą rzeczą, jaka nas może w życiu spotkać.
Tekst: Sylwia Skorstad
Bohater naszej książki tygodnia – „Żyj i pozwól żyć” to Holender Arthur Ophof, który od dwudziestu trzech lat robi w papierze toaletowym. W hurtowni środków czystości nie wykonuje żadnych ważnych zadań, a do tego w każdym tygodniu traci po kilka godzin życia, stojąc w korkach. Jego marzenia o podróżach, fascynujących przygodach i kolekcjonowaniu najróżniejszych doświadczeń nie spełniły się z błahych powodów – a to żona pochorowała się na wakacjach i nabrała awersji do egzotyki, a to ktoś ich okradł na urlopie i postanowili już tam nie wracać. Najbardziej emocjonującym punktem tygodnia staje się dla Arthura co piątkowa partyjka golfa z kumplami.
Nie było by w tym nic szczególnie tragicznego, gdyby nie fakt, że Arthur jest fascynującym człowiekiem. Ma sarkastyczne poczucie humoru, czuły zmysł obserwacji oraz wolę działania. Bez nowych bodźców umiera z nudów. Doprowadzony do ostateczności postanawia więc sfingować własną śmierć.
Tajemniczy Hendrik Groen
Autor „Żyj i pozwól żyć” dał się wcześniej poznać światu dzięki dwuczęściowemu pamiętnikowi pensjonariusza domu opieki. „Małe eksperymenty ze szczęściem” oraz „Dopóki życie trwa” nie bez powodu kurczowo trzymały się europejskich list bestsellerów przez wiele tygodni – były jednocześnie ciepłe, refleksyjne, mądre i niezwykle zabawne.
O autorze wiadomo było tyle, że nic nie było wiadomo, może oprócz tego, że NIE nazywa się Hendrik Groen. W Holandii spekulowano, iż może to być znany satyryk, może kobieta i raczej nie osiemdziesięciopięciolatek.
Sukces pamiętników stojącego nad trumną emeryta, który postanawia dostarczać sobie drobnych przyjemności, był tak spektakularny, że oczekiwania wobec kolejnej książki Groena rosły z miesiąca na miesiąc i wieszczono, że przerosną autora. „Żyj i pozwól żyć” spotkało się w ojczyźnie autora głównie z entuzjastycznymi recenzjami, choć nie zabrakło kilku sceptycznych głosów, że „to jednak nie to”.
Faktycznie, nie d końca to samo. I dobrze! Czas na nowy temat.
Spojrzy w lewo, prawo, prosto i nic
„Żyj i pozwól żyć” opowiada głównie o piekle typowego znudzonego małżeństwa w średnim wieku, które nie znalazło jeszcze nowego pomysłu na siebie. Wszystko jest drażniąco znajome, przewidywalne, opatrzone i śmiertelnie nużące. Godziny spędzane osobno wydają się bardziej kuszące niż perspektywa wspólnego wyjścia, a każdy z małżonków z chęcią zamieniłby swoją drugą połówkę na psa lub kota, choćby brzydkiego.
I co tu robić w takim pustym mieszkaniu? Arthurowi wydaje się, że najlepiej będzie umrzeć. Wraz z kumplami od golfa obmyśla Najbardziej Chytry Plan Swojego Życia (a raczej śmierci) i wreszcie czuje, jak wracają mu siły witalne.
Tę powieść warto przeczytać, nawet jeśli daleko ci jeszcze do pięćdziesiątki. Na każdej stronie znajdziesz przynajmniej kilka powodów do uśmiechu, choć temat sam w sobie zdaje się mało komediowy. Groen jeszcze raz udowadnia, że mało co w życiu bywa tak zabawne, jak kryzys, bo im gorzej, tym bardziej trzeba nam wszystkim sarkazmu oraz dystansu do siebie.
„Żyj i pozwól żyć”, Hendrik Groen, Wydawnictwo Albatros