„Pan od zwierząt”, opowieść o Konradzie Kuźmińskim, założycielu i prezesie Dolnośląskiego Inspektoratu Ochrony Zwierząt, to w rzeczywistości raport ze smutnej, zacofanej w myśleniu o zwierzętach Polski.
Tekst: Sylwia Skorstad
Konrad Kuźmiński, działacz społeczny zaangażowany w zmianę przepisów dotyczących praw zwierząt i prezes śledzonego w mediach społecznościowych przez setki tysięcy osób stowarzyszenia DIOZ, w internecie budzi skrajne reakcje. Jedni go uwielbiają, inni hejtują. Dwudziestosiedmioletni chłopak stał się symbolem walki o prawa zwierząt, gdy zaczął publikować relacje z interwencji, podczas których wolontariusze są zmuszeni odbierać właścicielom zwierzęta w celu ratowania ich życia. Aktywiści z DIOZ mówią, że są najczęściej oskarżaną i uniewinnianą organizacją w kraju.
W sprawach zaniedbywanych zwierząt dochodzi do absurdalnych sytuacji – prawo pozwala na ratowanie zwierzęcia, skazuje właściciela za znęcanie się, gmina przekazuje uratowanego psa czy konia pod opiekę aktywistów, a ci i tak mogą otrzymać zarzut kradzieży wychudzonego nieboraka.
„W Polsce nawet w sytuacji skrajnego zaniedbania zwierzęcia sprawy przeciwko właścicielom bywają umarzane, a ja potem odpowiadam za kradzież psa, który gnije żywcem” – mówi Kuźmiński dziennikarce Małgorzacie Walczak.
Polska łańcuchowa i głodowa
„Pan od zwierząt” to nie jest książka do zabrania na plażę. Czyta się ją szybko, kolejne rozdziały ilustrują piękne zdjęcia uratowanych zwierząt, które w schronisku przeszły trudną do uwierzenia metamorfozę. Opowiada o determinacji, poświęceniu i nadziei, jest świadectwem niezłomności wolontariuszy, którzy współodczuwania nie ograniczają tylko do ludzi. Jednocześnie to książka pełna bólu i niezawinionego cierpienia. Wyrywa ze strefy komfortu i każe zajrzeć tam, gdzie ktoś przestał swoich czworonożnych podopiecznych karmić, leczyć i traktować jak istoty czujące. To zakątki, w których panuje smród, mrok i ciasnota. Niekiedy ludzkie okrucieństwo wobec zwierząt przybiera formę aktywną, na przykład w postaci bicia, ale częściej pasywną, bo weterynarz czy karma za drogo kosztują, a sprzątanie zabiera za dużo roboty. Mało osób w Polsce zdaje sobie sprawę, że posiada obowiązek leczenia posiadanych przez siebie zwierząt.
Dla właścicieli czworonogów, do których aktywiści przychodzą na interwencje, największą wartością bywa łańcuch. Kiedy odbiera im się siłą psa, którym nie opiekowali się właściwie, to najpierw domagają się właśnie zwrotu łańcucha. Psa czasem też, ale jakby z przekory i złości, a nie troski. Nawet jeśli doprowadzili do śmierci kilka zwierząt, to bywa, że zaciekle walczą o zatrzymanie ostatniego, traktując je jako należną sobie własność.
Ile można wytrzymać?
„Pan od zwierząt” to również książka o granicach wytrzymałości ludzi. Przez ile lat można wykonywać pracę aktywisty przy zachowaniu dobrej formy fizycznej i psychicznej? Będący głównym bohaterem książki Kuźmiński przyznaje, że nie ma dla niego życia poza pracą w organizacji. W jego przypadku nie ma mowy o znajdywaniu duchowej równowagi, ładowaniu akumulatorów bądź spotkaniach rodzinnych. Jest nigdy niekończący się stresor i równie dramatyczna reakcja na niego. Wygląda na to, że dokąd egzekucja prawa w Polsce się nie zmieni i nie zajdzie przemiana w mentalności właścicieli czworonogów, prezes DIOZ-u nie pozwoli sobie nawet na jeden dzień wakacji.
To, czego mnie zabrakło w tej książce, to dystans. Nie jestem pewna, czy o tak trudnym temacie da się w ogóle pisać z zachowaniem dystansu i przedstawiając fakty w szerszej perspektywie, ale „Pan od zwierząt” miejscami za bardzo przypomina laurkę. Chciałabym spojrzeć na pracę organizacji i jej prezesa również z boku, a nie tylko od środka. Dobrze jednak, że książka powstała, bo wszystkim nam należy się solidny kopniak w serce przypominający o podstawowych obowiązkach wobec braci mniejszych. Ludzie tacy jak Konrad nie obronią ich sami. Najwyższa pora też zdać sobie sprawę, że adopcja (tak, adopcja właśnie!) i życie ze zwierzęciem zawsze będzie kosztowało grube tysiące złotych, a kto tego nie rozumie, ten powinien trzymać się z daleka od psów, kotów, koni, ptaków, chomików, żółwi i rybek.
Małgorzata Walczak, Konrad Kuźmiński, „Pan od zwierząt”, Wydawnictwo Prószyński i S-ka