„Klątwa babci Józi” to komedia obyczajowa, która może spodobać się księdzu proboszczowi, żonie organisty i paniom z kółka różańcowego.

Tekst: Sylwia Skorstad

Klątwa babci Józi - książka na weekend
fot: Pixabay

Kobiety z rodziny Wicherków przekazują kolejnym pokoleniom, że ciąży na nich klątwa – te, które nie wyjdą za mąż przed dwudziestym piątym rokiem życia, czeka nieszczęśliwe małżeństwo. Wszystko za sprawą dawnej zgryzoty babci Józi: „Babcia Józia nigdy nie wybaczyła siostrze, że ta ukradła jej narzeczonego. Przeklęła ją i jej córki, a także każde kolejne pokolenie kobiet. Te, które poszły za mąż później niż w wieku lat dwudziestu pięciu, jak to się zdarzyło babci Józi, czekało tylko nieszczęście i więcej nic.”

Panie Wicherkowe powtarzają swoim córkom, że jak nie potraktują klątwy poważnie, to trafią na pijaka, bankruta, zdrajcę świętej przysięgi małżeńskiej albo nawet gorzej. No właśnie, „trafią”. Jakby los był kobietom pisany lub im się przydarzał, bez względu na ich decyzje. Określenie „święta przysięga małżeńska” też nie jest przypadkowe.

Klątwa a sprawy święte

W nowej powieści Olgi Rudnickiej motywem głównym jest rodzinna klątwa, a motywem pobocznym stosunek do religii. Teoretycznie większość przedstawicielek i przedstawicieli starszego pokolenia to głęboko wierzący i konserwatywni katolicy, zaś przedstawicielki i przedstawiciele młodszego pokolenia to osoby liberalne i niereligijne. Teoretycznie istnieje między nimi konflikt światopoglądowy. W praktyce wszyscy posługują się podobnym językiem, a konfliktu nie widać wyraźnie.

„Żołnierz strzela, Pan Bóg kule nosi” – mówi dwudziestokilkuletnia studentka do innej studentki podczas rozmowy o egzaminie. Teoretycznie nowoczesna, młoda kobieta myśli o koleżance z akademika, która często zmienia partnerów seksualnych, jako o „babilońskiej nierządnicy”. Co kilka stron ktoś wykrzykuje lub deklaruje: „O Matko Boska!”, „Jezusie Nazareński!”, „Bóg nad nami czuwał”, „cud boski będzie”, „ja tam wierzę w rękę Opatrzności”, „gość w dom, Bóg w dom”. Wiele spraw budzi w bohaterach zgorszenie. Regularnie ktoś wykonuje znak krzyża, a ktoś inny opowiada, co ksiądz proboszcz mówił podczas ostatniej mszy świętej. Zmarli są świętej pamięci, komunia jest święta, służba jest boża, niektórzy są pożal się Boże i Boże od nich uchowaj.

Ani przedstawicielom starszego, ani młodszego pokolenia Wicherków ksiądz proboszcz widać nie wyjaśnił, że wiara w klątwy nie jest dobrze widziana przez kościół katolicki, bo „urąga mocy zbawienia”.

Mogłoby być zabawnie, ale…

„Klątwa babci Józi” mogłaby być zabawna. Autorka ma talent do pisania naturalnych, lekkich dialogów w dobrym stylu, kojarzącym się z powieściami Joanny Chmielewskiej. Ta chaotyczna paplanina przypomina prawdziwe rozmowy, w których powtórzenia, niedomówienia i nieścisłości leżą u źródła humoru.

Mało zabawny pozostaje jednak główny koncept. Trudno się śmiać z tego, że z powodu wiary w przesądy ktoś namawia trzy młode kobiety do przedwczesnego wyjścia za mąż. Według danych Głównego Urzędu Statystycznego (GUS), w 2022 roku średni wiek, w którym kobiety w Polsce wychodziły za mąż, wynosił 28,4 lat, podczas gdy mężczyźni wstępowali w związek małżeński mając średnio 30,7 lat. Z danych wiemy też, że im młodziej ktoś wstąpi w związek małżeński, tym statystycznie ma mniejszą szansę na to, że zbuduje związek trwały.

Z wiary w przesądy można i warto się pośmiać i jeśli to miało być źródłem humoru w „Klątwie babci Józi”, nie za bardzo się udało. Dwudziestokilkuletnie bohaterki, które niby to nie wierzą w zabobony, zbyt często mówią i myślą w taki sposób, jakby były własnymi prababkami. Trudno uwierzyć, że mogłyby być prawdziwe i utożsamiać się z ich losami albo chociaż brać ich wydumane perypetie na poważnie.

Olga Rudnicka, „Klątwa babci Józi”, Wydawnictwo Prószyński i S-ka

 

 

No Comments Yet

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.