Amerykański bestseller opowiadający o pełnej niebezpieczeństw podróży po Stanach Zjednoczonych. Po jego przeczytaniu zobaczysz historię Ameryki w innym świetle.
Tekst: Sylwia Skorstad
W niewolnicy o imieniu Cora jest coś wyjątkowego. Tak samo jak inni czarni
na plantacji bawełny codziennie zgina kark i tak samo jak oni żyje w nieustającym strachu, ale wiadomo, że ma w sobie wewnętrzny hart ducha. Ludzie mawiają,
że już jako dziewczynka rzuciła się z siekierą na dużego mężczyznę, który chciał jej odebrać odziedziczony po matce skrawek ogródka. Matka Cory to zresztą jedyna kobieta, jakiej kiedykolwiek udało się z powodzeniem uciec z plantacji. Może z tego powodu dziewczyna nie umie zaakceptować roli, jaką narzucili jej ciemiężyciele
i widząc niesprawiedliwość próbuje reagować? Pewnego dnia rysuje się przed nią szansa na wolność. Cora początkowo się waha, ale w końcu decyduje się na ucieczkę.
Podziemie wolności
Pisarz Colson Whitehead obmyślał koncepcję „Kolei podziemnej” przez 16 lat. Przez ten czas zdążył wydać siedem innych książek.
Jak twierdzi, przygotowywał się gruntownie do podjęcia trudnego tematu, jakim jest problem niewolnictwa
w dziewiętnastowiecznej Ameryce. I zrobił to
po mistrzowsku. Powieść
o podziemnej organizacji pomagającej uciekać zbiegłym niewolnikom okazała się w USA hitem, szybko trafiając na szczyt listy bestsellerów „The New York Times”. Po jej przeczytaniu Oprah Winfrey napisała, że „właśnie zakończyła lekturę powieści,
która pozostanie z nią do końca życia”. „Kolej podziemna” trafiła też na listę ulubionych książek Baracka Obamy.
Whitehead opowiedział o podziemnej organizacji pomagającej zbiegłym niewolnikom z perspektywy młodej uciekinierki, która nie znała świata poza plantacją. Z jednej strony wykorzystał dane historyczne – prawdziwe ogłoszenia o zbiegłych niewolnikach, miejsca, fakty, nazwiska – zaś z drugiej elementy fantastyczne.
Cora i jej towarzysze uciekają przed prześladowaniem systemem podziemnych tuneli,
jaki w rzeczywistości nigdy nie istniał. Pisarz wyjaśnił w wywiadzie przeprowadzonym przez Winfrey, że tak wiele ludzi w USA wierzy w istnienie podziemnej kolei (w błąd wprowadza ich historyczne nazewnictwo używane
w organizacji „Underground Railroad”), że postanowił spełnić ich marzenia
i zwizualizować sieć ukrytych połączeń.
Wolność: kocham i nie rozumiem
„Kolej podziemna” nie jest studium niewolnictwa, a wyzwolenia. Whitehead próbuje dociec, jak na niespodziewaną wolność reagowali ludzie, którzy nie zaznali jej nigdy wcześniej. Czy z czasem mogli spać spokojnie? Czy potrafili przełamać nieufność, zacząć robić plany na dłużej niż do wieczora, widzieć siebie jako członków społeczności? Z drugiej strony kreśli sylwetki abolicjonistów, którzy mimo strachu, narażali bezpieczeństwo własne i swoich rodzin, aby pomóc niewolnikom wyrwać się z koszmaru plantacji.
I wreszcie Whitehead opowiada o białych zwolennikach niewolnictwa oraz filarach ich przekonania, iż postępują słusznie. Porwania, zabójstwa, gwałty, tortury, wyzysk motywowali przekonaniem, iż czarnoskórzy „nie są w stanie sami o siebie zadbać”, więc należy im „pomóc”. Katowanie kobiet i dzieci, okrutne okaleczanie mężczyzn oraz traktowanie ludzi jak własności potrafili wspierać cytatami z „Biblii”. Jednocześnie jak ognia obawiali się niewolniczego powstania, edukacji ludności czarnoskórej oraz wszelkich przejawów niezależnego myślenia niewolników. Plantatorzy wściekle atakowali abolicjonistów nie tylko dlatego, że ci zagrażali
ich interesom. Ruch opowiadający się za zniesieniem niewolnictwa był największym zagrożeniem dla ich przekonania, iż pozostali dobrymi ludźmi.
Czy w świecie tak pełnym przemocy i niesprawiedliwości niewolnica Cora odnajdzie bezpieczne miejsce? By przekonać się samemu, trzeba zapuścić się w mroczną sieć tuneli, o których nikt nie wie, dokąd prowadzą i gdzie się kończą.
„Kolej podziemna. Czarna krew Ameryki”, Colson Whitehead, Wydawnictwo Albatros