W ciągu mniej niż 40 lat żywotność i jakość spermy mężczyzn spadła o 60%. Tylko pomyśl, co stanie się za kolejne cztery dekady.
Tekst: Sylwia Skorstad
Kiedy w roku 1677 holenderski badacz Antonie van Leeuwenhoek, pionier badań mikroskopowych, po raz pierwszy zaobserwował plemnik, był zatrwożony. Ponieważ badał własne nasienie, podejrzewał, że jest ciężko chory, bowiem do jego ciała dostały się kijanki. Dopiero później zrozumiał, iż to, co widzi pod mikroskopem, jest dowodem, że mężczyźni odgrywają istotną rolę w powstaniu nowego życia (przez wiele wieków przypisywano „boską” zdolność płodzenia potomstwa jedyne kobietom). Holender uznał, że każdy plemnik zawiera miniaturowego człowieka, jakiego mężczyzna umieszcza w brzuchu kobiety, aby tam, w cieple i bezpiecznych warunkach, spokojnie dojrzewał.
Strudzeni olimpijczycy
Jeśli wydaje się wam, że nie ma nic prostszego na świecie od zapłodnienia (miliony kobiet na świecie zachodzi w ciążę, chociaż wcale tego nie chce), to jesteście w błędzie. Aby pokonać drogę do celu, plemnik musi przebyć aż 18 centymetrów, co oznacza, że gdyby był człowiekiem, to musiałby przepłynąć niemal 2000 metrów i to pokonując po drodze miliony innych uczestników wyścigu. Każdy wytrysk nasienia w pochwie to początek olimpiady.
Niestety, uczestnicy tego najważniejszego życiowego wyścigu są coraz bardziej zmęczeni.
Badania nad jakością nasienia prowadzi się na świecie od wielu lat, jednak coraz intensywniej mniej więcej od czasów zakończenia drugiej wojny światowej, kiedy to po raz pierwszy zauważono, iż jakość spermy zaczyna się obniżać. Od tamtego czasu sperma znajduje się na równi pochyłej – nie ma badania, w którym dowiedziono by, że rzecz idzie ku lepszemu. Jest tylko gorzej, ilość plemników w mililitrze spermy jest coraz mniejsza, a jednocześnie są one coraz mniej żywotne i mają coraz mizerniejsze szanse na wykonanie swojej dziejowej misji, czyli dopłynięcie do komórki jajowej i zapłodnienie jej. I to bez względu na region świata, w którym prowadzi się badania. Płodność mężczyzn obniża się tak samo w Afryce, jak i Europie.
Mamy niewiele czasu
Norweski dziennikarz i pisarz, Niels Christian Geelmuyden, postanowił zająć się tematem na poważnie i poświęcić mu książkę, jaka niedawno ukazała się na skandynawskim rynku.
– Powiedzie zapewne, że spadek jakości nasienia to nic wielkiego, bo i tak jest nas na Ziemi za dużo – mówił na spotkaniu z czytelnikami podczas festiwalu literackiego w Trondheim. – Mylicie się. Jeśli nic się nie zmieni w tendencjach, za mniej więcej 36 lat mężczyźni przestaną być zdolni do zapładniania kobiet.
To nie wszystko. Wraz z obniżeniem się jakości spermy, spada też jakość życia dotkniętych tym problemem mężczyzn. Im mniej żywotna sperma, tym większe prawdopodobieństwo, że mężczyzna zapadnie na szereg groźnych chorób.
Czemu panowie mają ten problem? Na ten temat jest wiele teorii. Naukowcy winią między innymi telefony komórkowe, ciepłe siedzenia samochodowe, niebezpieczne pierwiastki chemiczne zawarte w pożywieniu oraz coraz bardziej powszechne w domach aluminium. Na pewno otyłość i siedzący tryb życia jest jednym z czynników wpływających negatywnie na produkcję wartościowej spermy. Jeśli jednak spojrzymy na problem szerzej, to okazuje się, że obniżanie się jakości nasienia nie jest jedynie problemem ludzi.
Feminizacja organizmów
Kłopot z płodnością mają też ryby, ptaki, owady oraz wiele gatunków ssaków. Szczególne zwierzęta wodne przechodzą na naszych oczach niebezpieczną metamorfozę. U wielu gatunków ryb osobniki męskie zaczynają składać ikrę, w niektórych populacjach dzieje się tak nawet z 60-80% samców. Wśród samców bobrów występuje skurczenie się lub zanik genitaliów, co uniemożliwia dalsze przekazywania genów.
Bobry i ryby nie noszą w kieszeniach spodni telefonów komórkowych ani nie jeżdżą samochodowymi z podgrzewanymi siedzeniami, zatem z dużą dozą prawdopodobieństwa można założyć, iż przyczyna problemu leży gdzie indziej. Na razie głównym podejrzanym są estrogeny zawarte w pigułkach antykoncepcyjnych, jakie od dziesięcioleci trafiają do wody pitnej. Niektórzy naukowcy są niemal pewni, iż to właśnie one odpowiadają za fakt, że coraz więcej mężczyzn szuka pomocy w klinikach medycyny estetycznej, bowiem rosną im piersi. W samych Stanach Zjednoczonych jest już kilka milionów osób, które nie są w stanie określić jednoznacznie swojej płci. Nie wiemy jeszcze, czy jest to skutek tego samego problemu, czy też zmian kulturowych, ale na pewno warto rozważyć wszystkie opcje.
Co dalej?
Jeśli jakość nasienia u osobników męskich będzie się pogarszać w takim tempie, jak dotychczas, przyszłość gatunków nie wygląda… niebiesko. Czy czeka nas przyszłość jak z filmu „Seksmisja”? To niewykluczone, bowiem na razie nie wiemy jeszcze, jak się przed tym bronić, przekonuje Niels Christian Geelmuyden.
Mężczyźni, którym testosteron leży na sercu, powinni przestawić się na zdrowszą dietę (jak najwięcej produktów nieprzetworzonych oraz warzyw i owoców), rzucić palenie i przede wszystkim uprawiać aktywność fizyczną. I jeszcze seks, dużo seksu.