Czy można rozpoznać orientację seksualną na pierwszy rzut oka? Tak, i to z dużym prawdopodobieństwem. Szczególnie, jeśli ma się pod ręką odpowiednio skonstruowany algorytm.
Tekst: Iza Kołodziej
Dr Michal Kozinski, psycholog z amerykańskiej Szkoły Biznesu Uniwersytetu Stanford, specjalizuje się w dziedzinie analizowania śladów elektronicznych, jakie po sobie pozostawiamy. W przeszłości stworzył modele pozwalające na odgadywanie z dużym prawdopodobieństwem poglądów politycznych, religii, rasy, ilorazu inteligencji czy orientacji seksualnej wyłącznie na podstawie polubień pozostawianych na Facebooku. Jeśli pozwolimy stworzonemu przez niego programowi przeanalizować naszą aktywność w tym portalu społecznościowym, powie nam o nas samych dużo więcej, niż moglibyśmy przypuszczać, na przykład czy mamy rozwiedzionych rodziców, czy fantazjujemy o seksie z osobą tej samej płci, czy czujemy się blisko związani ze swoim partnerem albo czy w przyszłości zaczniemy planować zakup motocykla.
Algorytmie, powiedz przecie
W tym roku wspólnie z Yilunem Wangiem Kozinski stworzył algorytm, który wywołał duże poruszenie w środowisku naukowym, w tym wśród seksuologów i psychologów. Po analizie fotografii program pozwala określić z dużym prawdopodobieństwem orientację seksualną danej osoby.
Żeby stworzyć odpowiednią sekwencję, Kozinski i Wang wykorzystali ponad 35 tysięcy zdjęć zamieszczonych na portalach randkowych. Potem opracowali równanie pozwalające programowi komputerowemu rozpoznawać orientacje seksualną lepiej niż robi to ludzkie oko. Ludzie są w rozpoznawaniu preferencji seksualnych lepsi, niż im się zdaje, ale dalecy od doskonałości. Przeciętny człowiek potrafi na podstawie wyglądu określić orientację seksualną mężczyzny w 61 przypadkach na 100 i w 54 przypadkach na 100, gdy chodzi o kobiety. Program komputerowy robi to z dokładnością 81% w przypadku mężczyzn i 74% w przypadku kobiet. Aby znaleźć odpowiedź, algorytm analizuje szczegóły anatomiczne twarzy, np. wysokość czoła, kształt nosa, mimikę lub rodzaj uczesania.
Nieetyczne badania?
Środowisko naukowe jest zaniepokojone tą publikacją i stawia pytania natury etycznej. Pojawiają się głosy, że opracowanego w Stanford algorytmu można użyć w niepowołanych celach. Wyobraźmy sobie na przykład szefa firmy, który nie lubi osób homoseksualnych i wykorzystuje taki program przy selekcji kandydatów do pracy. Albo polityka pragnącego zdyskredytować swojego przeciwnika w oczach konserwatywnych wyborców. Za oceanem wobec Kozinskiego i Wanga padł nawet zarzut, że nigdy nie powinni rozpoczynać tego typu projektu badawczego.
Jest jednak i druga grupa naukowców, którzy uspokajają, że większość narzędzi naukowych można wykorzystać zarówno w niecnych, jak i chwalebnych celach. Możliwość nieetycznych działań nie powinna jednać stać na drodze postępu naukowego. Być może badania Kozinskiego i Wanga przybliżają nas do zrozumienia, w jaki sposób kształtuje się orientacja seksualna?