Książka Marcina Margielewskiego, „Jak podrywają szejkowie” to opowieść o arabskim księciu, który zdradzał swoje ideały z autobusami kobiet.
Tekst: Sylwia Skorstad
Arabski książę Abed zakochał się w pierwszej kobiecie, z którą uprawiał seks. Było to w Polsce, tuż po nieoczekiwanej przegranej na aukcji koni. Księciu obiecano kupić takiego wierzchowca, jakiego sobie wybierze, bez względu na cenę. Kiedy coś zakłóciło transakcję, Abed na pociechę dostał złoty bilet do świata seksu. Zakochując się po uszy w swojej pierwszej kochance, książę nie wiedział, iż jest ona jednocześnie ekskluzywną prostytutką i „agentką” dostarczającą nowych dziewczyn zamożnym arabskim gościom.
Gdybym był bogaty
Początek powieści „Jak podrywają szejkowie” dobrze oddaje cały klimat książki. To pozycja pełna scen seksu, szokujących szczegółów, pseudoromantycznych wynurzeń, megalomanii i opowieści o zgubnej mocy pieniądza. Arabski książę spowiada się ze swoich niezliczonych przygód seksualnych, od czasu do czasu wplatając w to niektóre wątki swojej biografii. Z jednej strony sugeruje, że bogactwo utrudnia życie, na przykład znalezienie prawdziwej miłości, z drugiej co chwila udowadnia, jak miło jest korzystać z rodzinnej fortuny. Bajdurzy o tym, jak w głębi ducha szanuje niezależne kobiety, tak jak jego ojciec szanował swoją żonę, z drugiej strony nie ma żadnego problemu z opowiadaniem, jak aktywne i biernie uczestniczył w dziesiątkach sytuacji, w których kobiety były tylko towarem.
Czy jest to książka opowiadająca prawdziwą historię? Za to głowy nie dam. Trudno mi sobie wyobrazić powód, dla którego multimilioner reprezentujący swój kraj i rodzinę (co prawda występujący pod pseudonimem, ale wciąż możliwy do zdemaskowania) miałby się zwierzać z najbardziej intymnych i obciążających go szczegółów orgii akurat polskiemu dziennikarzowi, ale może za mało wiem o arabskich książętach. Przyznaję, żadnego nie spotkałam. Marcin Margielewski przekonuje mnie, że na moje szczęście.
Nie wierz nigdy kobietom czy książętom?
Nie jestem pewna, dla kogo jest ta książka. Brzmi jak stanowcze ostrzeżenie dla kobiet – nie ufajcie arabskim bogaczom, są zepsuci do szpiku kości przez pieniądze, okrutni, nieodpowiedzialni i chodzi im prawie tylko o jedno. Zrobią to z wami tak, że popamiętacie na całe życie, które w dodatku może się okazać bardzo krótkie, jeśli będziecie fikać.
Margielewski mniej i bardziej wprost przyznaje w kilku fragmentach, że nie rozumie kobiet, które godzą się na sponsorowane, luksusowe wycieczki do krajów arabskich w zamian za seks. Jednocześnie często przyjmuje punkt widzenia drugiej strony, snując za swoim bohaterem wynurzenia o tym, dlaczego organizuje nieustające orgie. Z wyjaśnień księcia wynika, że właściwie to nie jego sprawka, bo przez większość życia spotkania z prostytutkami aranżuje dla niego kto inny, bowiem on w głębi ducha jest romantykiem. Odnoszę wrażenie, że autor miał mniejszy problem ze zrozumieniem motywacji swojego głównego bohatera niż motywacji kobiet godzących się na seks z nim, co może potencjalne czytelniczki nieco zrazić.
A może to książka dla samego księcia? Też nie bardzo. Nie sprawdza się ani jako spowiedź, ani jako laurka. Może miała być jeszcze czymś innym, ale autor i jego bohater postanowili nam tego nie wyjawiać?
Co pewne, to fakt, że to pozycja budząca emocje, której nie zapomina się zaraz po odłożeniu.
„Jak podrywają szejkowie”, Marcin Margielewski, Wydawnictwo Prószyński i S-ka