Prywatnie przyjaciółki, zawodowo artystki tworzące zespół Lor. Zaczynały od pisania piosenek w języku angielskim, rok temu wydały pierwszy album po polsku. Po „Pannach Młodych” przyszedł czas na „Żony Hollywood”. Czym te młode dziewczyny przyciągają słuchaczy?

Tekst: Julia Staręga

Żony Hollywood - okładka

Lor tworzą cztery utalentowane dziewczyny pochodzące z Krakowa. To Jagoda Kudlińska, która odpowiada za wokal, Julia Skiba grająca na pianinie, skrzypaczka Julia Błachuta oraz tekściarka i basistka Paulina Sumera. Debiutowały w 2019 roku, jeszcze jako nastolatki, albumem „Lowlight”, a rok później wydały EPkę „Sunlight”. Kiedy EPka ukazała się w serwisach streamingowych, a album trafił na sklepowe półki, słuchałam ich z przyjemnością na zapętleniu. Wtedy niespecjalnie zagłębiałam się w to, kto tworzy tę muzykę. O tym, że autorstwo należy przypisać tym zdolnym Polkom, dowiedziałam się po czasie. Nie ukrywam, informacja ta pozytywnie mnie zaskoczyła, a uśmiech długo nie schodził mi z twarzy. Dziewczyny znalazły swoją niszę, wymagającą delikatności i łagodności tak muzycznej, jak i lirycznej. Zostały również docenione w ramach projektu Spotify EQUAL.

Twórczość tych wrażliwych reprezentantek młodego pokolenia z roku na rok przyciąga nowych słuchaczy – nie tylko tych zaliczających się do pokolenia millenialsów czy zetek. Choć zdaje się, że za rosnącą popularnością w gronie młodych odpowiada tematyka piosenek. Na składającym się z 9 utworów albumie „Panny Młode” dziewczyny, bazując na własnych odczuciach, opowiadały o różnych odcieniach młodości oraz emocjach towarzyszących wchodzeniu w dorosłość. Z kolei najnowsze wydawnictwo „Żony Hollywood” to refleksje dotyczące życia w blasku scenicznych reflektorów oraz codziennych relacji i związków: z humorem i chóralnymi przyśpiewkami („$hrek 2” z gościnnym udziałem Zbigniewa Zamachowskiego), porywającą narracją („na drogę”) oraz komentarzem społecznym („my «artyści»”).

Perspektywy „Żon” i tętniącego „Hollywood” zamknięte w 27 minutach

Dziewczyny z Lor podzieliły materiał na dwie części, a każdą z nich otwierają krótkie, smyczkowe intra. Album w przeważającej mierze składa się z ballad („twój dom”, „drugi taniec”), w których prym wiedzie pianino. Nie brakuje także nieco bardziej skocznych numerów („uciekaj!”, „fanfiction”), w tym inspirowanego stylistyką country „nanana” napisanego do filmu „Drużyna A(A)”. Gościnnie na płycie wystąpił także zespół Golec uOrkiestra w utworze „na drogę” – współpraca, której zapewne nikt się nie spodziewał, okazała się strzałem w dziesiątkę. 

Opowiedz o tym, jak buduje się dom

Dziewczyny z Lor wiedzą, w jaki sposób kreować nastrój w utworach, zarówno w tych porywająco popowych, jak i w ascetycznych, melancholijnych balladach. Jedną z tych ostatnich jest pozycja „twój dom”. To utwór o poczuciu nieprzystawania do danego miejsca, o próbie poszukiwania szczęścia i wsłuchiwania się w swoje potrzeby. Jak komentują dziewczyny z zespołu: „Pisząc tę piosenkę, szczególne miejsce w naszych myślach miały znajome nam kobiety, które całe swoje życie poświęciły, dbając o dom i rodzinę, swoje pozostałe potrzeby traktując jako zupełnie drugorzędne”.

Artyści widzą więcej i czują więcej

Obecne w epoce romantyzmu przekonanie głosiło, że „o «byciu artystą» decyduje obecność przeżycia wewnętrznego, zarezerwowanego dla natur nieprzeciętnych”. Odnosiło się tylko do poetów, których przedstawiano jako nieco psychicznie „rozwichrzonych”, ulegających spontanicznym porywom uczuć, a przez to stojących wyżej w hierarchii, niż zwykły śmiertelnik. Te cechy pozwalały im bez skrępowania spełniać się twórczo i docierać do zakamarków ludzkich dusz. Wraz z nadejściem modernizmu przekonanie to przełożyło się na postrzeganie artystów obecne do dziś.

W piosence „my «artyści»” zespół Lor subtelnie do niego nawiązuje. Przykładu nie trzeba szukać daleko, wystarczy posłuchać słów refrenu: „Tylko my, „artyści” mamy po co istnieć, mamy o co płakać/ Tylko my, „artyści” rozumiemy wszystkie transcendencje świata”. Dziewczyny podkreślają wrażliwą i kruchą naturę osób współtworzących artystyczny świat. Wiedzą, że są one ponadprzeciętnie wrażliwe na zło świata i wyczulone na to, co porusza serce, gdy śpiewają: „A ja jestem echem, półoddechem piekieł / Więcej niż człowiekiem”. 

Z drugiej strony, nie mogę oprzeć się wrażeniu wybrzmiewającego tu z lekka uszczypliwego komentarza adresowanego właśnie do artystów: tych, którzy mogą rościć sobie prawo do głębokiego przeżywania. Myślę, że nieprzypadkowo dziewczyny opatrzyły słowo „artyści” cudzysłowem. Czy wskazuje on na możliwy podział twórców na tych bardziej i mniej godnych uwagi? Gorzkie podsumowanie drugiej zwrotki „Tylko ci w przebraniu i tamci na scenie zasłużyli na fanów” zdaje się nie odpowiadać na to pytanie wprost. 

Przyglądanie się rozwojowi zespołu Lor jest szczególnie pasjonujące. Twórczość dziewczyn ma w sobie to, czego oczekujemy, gdy chcemy się wyciszyć i gdy potrzebujemy usłyszeć coś, co dotknie nas „do żywego”. Na duży plus zasługują umiejętności tekściarki, Pauliny Sumery, która z wrażliwością i wprawą opisuje radości i bolączki tak bliskie przedstawicielom jej pokolenia. Wszystko to okraszone jest znakomitymi pop-folkowymi aranżacjami na skrzypce i pianino.

 

No Comments Yet

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.