Sylwetki Teresy Torańskiej i Oriany Fallaci – dwóch kobiet, które potrafiły odkryć i przejmująco opisać każdy sekret.
Tekst: Sylwia Skorstad
Włoszka Oriana Fallaci i Polka Teresa Torańska nigdy się nie spotkały, choć zdarzało się, że bywały blisko siebie. Gdyby do ich spotkania doszło, na przykład w poczekalni do gabinetu jakiejś ważnej osoby, mogłyby zdarzyć się dwie rzeczy. Możliwe, że rozmawiałyby ze sobą godzinami, próbując nawzajem dotrzeć do sedna ich największej pasji, jaką było dziennikarstwo. Zapomniałyby, w jakim celu się tam zjawiły. Usiłowałyby dociec, skąd w nich ta niegasnąca ciekawość ludzi, świata i zachodzącym w nim procesów. Wypytywałyby o dzieciństwo, wychowanie, szkołę, pierwsze autorytety. To prawdopodobny scenariusz. A może stałoby się zupełnie inaczej? Może minęłyby się bez słowa, bo każda wiedziałaby doskonale, co myśli i czuje druga? A może jeszcze inaczej – jedna widziałaby w drugiej rywalkę? Tego nie wiemy.
Remigiusz Grzela z wnikliwością i empatią przyjrzał się życiorysom i zapiskom tych niezwykłych reporterek, by dociec, co składało się na ich talent.
Dociec prawdy
Torańska i Fallaci miały różne biografie i temperamenty, ale łączyła je bezkompromisowa chęć dotarcia do prawdy. Niełatwo je było nabrać. We wszystkim widziały drugie, trzecie, czwarte dno.
Włoszka opisując amerykańskich pionierów podboju kosmosu nie szczędziła gorzkich komentarzy tym, w których inni chcieli widzieć jedynie bohaterów. Krytykowała astronautów za popierania wojny w Wietnamie i typowo wojskowe spojrzenie na rzeczywistość. Fakt, iż ktoś w imieniu ludzkości zrobił pierwszy czy drugi krok na Księżycu, nie przesłaniał jej faktu, iż był na przykład niemiły w obejściu.
Polka mogła drążyć interesujący ją temat tygodniami. Analizować dokumenty, rozmawiać ze świadkami, składać w całość różne fakty. Gdy odnosiła wrażenie, że jest na tropie czegoś istotnego, nic nie mogło jej powstrzymać. Nawet, jeśli trzeba było iść pod prąd albo ryzykować własnym bezpieczeństwem czy reputacją.
Obie dziennikarki cechowała niezwykła odwaga i przekora. Autor „Podwójnego życia reporterki” twierdzi, że każda z nich czuła strach (choć Fallaci zarzekała się, iż nie zna tego uczucia), ale nie miał on nad nimi władzy. Dla nich liczyły się tylko te tematy, które trzeba było napisać.
Nie tylko dla dziennikarzy
„Podwójne życie reporterki. Fallaci. Torańska” to inspirująca lektura dla dziennikarzy oraz tych wszystkich, którym marzy się kariera w mediach. Opowieść o dwóch ikonicznych reporterkach to historia o sile ludzkiego ducha. Pochwała determinacji, mrówczej pracy, dociekliwości, cywilnej odwagi. I jednocześnie nie jest to laurka. Torańska i Fallaci opisane przez Remigiusza Grzelę są kobietami z krwi i kości – miały wady, wątpliwości, zaciętych wrogów i niejedną pomyłkę na koncie. To wszystko czyniło je oraz ich teksty tym bardziej interesującymi.
„Podwójne życie reporterki. Fallaci. Torańska”, Remigiusz Grzela, Wydawnictwo Prószyński i S-ka