Antygrawitacja to niemal kosmiczny problem dla kobiety. Jędrność skóry twarzy
i innych partii ciała osłabia się wraz z wiekiem. Przybywa nam lat, a ubywa tkanki tłuszczowej i kolagenu. Efekt? Utrata jędrności, obwisła skóra i zmęczony wygląd.
Nie tylko kolagen odpowiada za jędrność skóry i utrzymanie estetycznego owalu twarzy. Ich dobrymi kompanami są elastyna i kwas hialuronowy, a także tkanka tłuszczowa. Tłuszcz też jest świetnym wypełniaczem i w parze z wspomnianymi białkami stanowi idealną kompozycje dla utrzymania młodego wyglądu.
Jednak z wiekiem tkanka tłuszczowa gromadzi się nie tam, gdzie byśmy chcieli,
a zamiast na twarzy zaokrągla nam brzuch, pośladki i uda. Fibroblasty produkują mniej kolagenu, a ten który jest traci elastyczność. Pojawiają się worki pod oczami, obwisła skóra twarzy, usta marionetki i inne „grawitacyjne” zjawiska. Jak radzić sobie z wiotczejącą skórą?
Zachowaj umiar
Na zwiotczenie skóry wpływa kilka czynników – szybkie zrzucenie dużej wagi, palenie papierosów, złe odżywianie i promieniowanie UV. To kwestie,
które w większości, są zależne od nas. Od grawitacji nie uciekniemy, a to ona powoduje, że zwiotczała skóra opada coraz niżej i niżej, a my wyglądamy na starsze, niż jesteśmy, albo nie tak młodo, jak się czujemy. Inne czynniki, o których często się wspomina nie do końca są prawdziwe. Jeżeli śpisz na wznak i unikasz biegania
w strachu przed obwisłą skórą, to zupełnie niepotrzebnie. Spanie na brzuchu
czy na boku, a także truchtanie przyczyniające się do wiotczenia skóry to mity.
Jej jędrność zależy od odpowiedniej konstrukcji białek i tkanki tłuszczowej,
więc niewielki wpływ na nie ma pozycja, w której śpisz. Fakt, że odciśnięte prążki
od poduszki pozostaną dłużej na mniej jędrnej skórze, ale to nie powód do zmartwień.
„Jednym z zaleceń
na poprawę jędrności twarzy są ćwiczenia mięśni twarzy, które mają je rozbudować i tym samym poprawić jędrność położonej na nich skóry.
Nie do końca to ma pokrycie
w faktach, a może pogorszyć sytuacje. Rozbudowane mięśnie twarzy mogą pogłębić zmarszczki mimiczne,
przez co twarz będzie wyglądała starzej,
a zwiotczała skóra nie zniknie. Przede wszystkim trzeba wyeliminować szkodliwe czynniki, jak palenie i nadmierne opalanie się. Lepszą alternatywą
dla ćwiczeń, będą masaże, które wykonamy własnymi dłońmi” – wyjaśnia dr n. med. Anna Deda, kosmetolog z Body Care Clinic w Katowicach.
Jak wykonać taki masaż? To proste. Na umytą i osuszoną skórę nanosimy niewielką ilość olejku naturalnego np. arganowego lub migdałowego, następnie masujemy skórę okrężnymi ruchami. Można delikatnie szczypać i zgniatać skórę palcami. Wykonujemy ruchy przeciwne do kierunku opadania skóry. Nie pomijamy linii szczęki, kości policzkowych, skroni, okolic oczu, jednak ostrożnie by nie zatrzeć
ich olejkiem. Taki masaż poprawi ukrwienie i odżywienie, a także uporządkuje struktury podtrzymujące w skórze właściwej. Wykonujemy go raz dziennie rano
lub przed snem.
Odpowiednia pielęgnacja
Skóra dojrzała wymaga odpowiedniej pielęgnacji. Istotne zmiany zachodzą po 40 r.ż. kiedy w organizmie kobiety inaczej funkcjonuje gospodarka hormonalna, a procesy regeneracyjne komórek nie przebiegają już tak szybko, jak kiedyś. Ważna jest dieta
z odpowiednią zawartością witamin i składników mineralnych, ograniczanie używek,
a także aktywność fizyczna. Kiedy zauważamy pierwsze oznaki starzenia i wiotczenia skóry, naturalna staje się myśl o zastosowaniu kremu przeciwzmarszczkowego.
Jaki wybrać?
„Nie miejmy złudzeń, że krem będzie działał jak lifting bez skalpela. Zawarte w nich składniki nie wnikają głęboko, kolagen z kremu nie zastąpi naturalnego.
Warto wybierać takie, które dostarczą skórze witamin (retinol, witamina C, E), antyoksydantów i zapobiegną nadmiernej uracie wody, co jest wrogiem numer jeden. Dobre będą też te zawierające naturalne wyciągi i proteiny. Ale tu uwaga na alergie. Pierwsze kilka razy kremy nakładajmy oszczędnie i sprawdzajmy czy nie ma jakichś niepożądanych reakcji. Obowiązkowo pamiętajmy o ochronie przeciw promieniowaniu UV” – radzi kosmetolog.
Substancje zawarte w kremach nie odbudują kolagenu, ale spowolnią utratę jędrności i nawilżenia. Mogą wygładzić płytkie zmarszczki i poprawić ogólny wygląd cery, natomiast wiotka skóra to problem wymagający podjęcia zdecydowanych kroków.
Ultradźwiękowe ujędrnienie
Po czterdziestce twarz
nie ma już młodzieńczego wyglądu i doskwiera jej szereg mankamentów wynikających z utraty jędrności. Należą do nich m.in. nadmiar skóry powiek, opadnięte kąciki ust, drugi podbródek, zniekształcenie naturalnego owalu twarzy, a to wciąż niepełna lista. Po pomoc można sięgnąć do ucha nietoperza. Jak to?
Te sympatyczne ssaki budzące groźne skojarzenia wykorzystują ultradźwięki do odnajdywania się w przestrzeni. Podobnie działa aparat USG i zabieg Ulthera.
Ultradźwięki w medycynie są już bardzo dobrze znane i powszechnie wykorzystywane. Znalazły zastosowanie m.in. we wspomnianym badaniu USG, usuwaniu kamienia nazębnego w gabinecie stomatologicznym, a także w leczeniu poważniejszych dolegliwości, jak kamica nerkowa. Od niedawna, w nowej formie, wykorzystywane są również w medycynie estetycznej. Specjalistom znane jako HIFU, czyli high intensity focused ultrasound. Po polsku tłumaczone, jako skupiona fala ultradźwięków o dużym natężeniu. Skomplikowana nazwa, ale na czym polega
jej działanie?
„O ile ultradźwięki w badaniu USG nie mają żadnego wpływu na tkanki,
to już o odpowiedniej długości fali, silnie skupione i ukierunkowane, jak w przypadku HIFU, mają potężne działanie. W tkankach powodują dwa efekty: termiczny
i mechaniczny. W tym pierwszym, w określonym miejscu dochodzi do rozgrzania tkanek, co skutkuje ich koagulacją, a w drugim, powstają mikropęcherzyki gazu,
niszcząc strukturę tkanki. Brzmi groźnie, ale kontrolowany i odpowiednio poprowadzony zabieg daje konkretne efekty ujędrnienia skóry” – tłumaczy
Anna Deda.
Jednym z zabiegów wykorzystujących technologię HIFU jest Ulthera.
Urządzenie wykorzystuje wiązki ultradźwięków, które, z zegarmistrzowską precyzją, skupiane są w wybranym miejscu, gdzie dochodzi do rozgrzania tkanek. Co ważne, wierzchnie warstwy skóry pozostają nietknięte, dlatego zabieg zaliczany jest
do „lunchowych”. Można go wykonać w przerwie i wrócić do pracy lub codziennych zajęć, bez obawy, że z naszą twarzą będzie coś nie tak.
„Efekty z zabiegu ultradźwiękami możemy dostrzec od razu. Pod wpływem ciepła włókna kolagenowe kurczą się, skóra twarzy jest lepiej napięta i wygląda młodziej. Jednak trwałe rezultaty uzyskujemy w ciągu trzech miesięcy od zabiegu.
Głębokie warstwy skóry rozgrzewane są do temperatury nawet 60 st. Celsjusza,
w której rozpoczyna się neokolageneza – pobudzone ciepłem fibroblasty produkują więcej kolagenu i dochodzi do odbudowy oraz przemodelowania podpory skóry.
Na efekt warto czekać, bo utrzymuje się do dwóch lat i dłużej. To taka antygrawitacja dla obwisłej skóry” – wyjaśnia specjalistka.
Zabieg zalecany jest także osobom z obwisłymi policzkami, pogłębionymi fałdami nosowo-wargowymi i wyraźnymi „liniami marionetki”, czyli bruzdami od kącików
ust do podbródka.
Przed zabiegiem przeprowadza się diagnostykę skóry wbudowanym ultrasonografem, który pozwala „prześwietlić” ją do głębokości 8 mm.
Specjalista jest w stanie określić dokładne miejsce działania ultradźwięków,
a tym samym osiągnąć najlepszy efekt działania ultradźwięków. Sam zabieg
trwa od kilkunastu minut do 2 godzin i nie wymaga znieczulenia. U wrażliwszych pacjentów podaje się przez zabiegiem tabletkę przeciwbólową. Bezpośrednio po wyjściu z gabinetu może utrzymywać się zaczerwienienie do 2 godzin, a 1-2 dni
lekki obrzęk i tkliwość skóry. W wielu przypadkach wystarczy jeden zabieg na twarz
lub partię ciała.
Nigdy nie korzystałam z takiego zabiegu, brzmi interesująco. Jedyne czego używam dla zachowania jak najdłużej pięknej i młodej cery to witamina C oczywiście naturalnej, np. z dzikiej róży, która zawiera wysoką dawkę wit. C w kapsułce.