Lubimy mawiać, że co nas nie zabije, to wzmocni. Dzięki temu łatwiej jest nam znosić życiowe niedogodności. Czy mamy rację? Niestety nie. A przynajmniej nie w większości przypadków.
Tekst: Iza Kołodziej
Niektórzy uważają, że z wiekiem wszyscy mądrzejemy. To mit, bo choć przybywa nam wiedzy, to niekoniecznie dojrzałości. Wiele osób z czasem nabiera coraz ostrzejszych rysów charakteru, a „trzeci wiek” bywa skorelowany z mniejszą elastycznością na zmiany, malejącą tolerancją dla wszelkich odmienności oraz większą neurotycznością.
Zatem jeśli nie wiek, to może upadki czynią nas mądrzejszymi? Też niekoniecznie. To, czy trudne doświadczenia uczynią z nas osobę silniejszą psychicznie, czyli lepiej radzącą sobie ze stresem, zależy głównie od nas. To nie kłopoty czynią z nas ludzi silniejszych, ale to, co z nimi robimy i jakie wyciągamy wnioski.
Badania na ten temat przeprowadziła niedawno profesor psychologii zdrowia Carolyn Aldwin ze Stanowego Uniwersytetu w Oregonie.
Wszyscy znamy swoje koszmary
Zespół badawczy profesor Aldwin przebadał grupę ludzi po pięćdziesiątym roku życia. Od uczestników zebrano drobiazgowe relacje dotyczące ich najbardziej traumatycznych wspomnień oraz historie tego, jak sobie z nimi radzili i w jaki sposób to ich zmieniło.
Co od razu rzuciło się naukowcom w oczy, to fakt, że wszyscy uczestnicy potrafili natychmiast nazwać i opisać najgorsze życiowe doświadczenia. Nie zapominamy swoich traum, nawet w wieku 80 lat potrafimy je na zawołanie przywołać w pamięci. Dla prawie połowy uczestników omawiane trudne doświadczenia były wręcz kamieniami milowymi, które zmieniły koleje ich losu.
Kto pracuje, ten mądrzeje
To, czy ludzie wychodzili z życiowych kłopotów mądrzejsi, zależało od wielu czynników zewnętrznych i wewnętrznych, w tym:
- Subiektywnego postrzegania danego doświadczenia. Ten, kto zakładał, że problemy są wyzwaniami i można się dzięki nim uczyć, wychodził z trudności silniejszy psychicznie i bogaty w nowe umiejętności.
- Ilości energii i czasu poświęconych na wyciągniecie wniosków z problemu oraz przystosowanie się do nowej sytuacji. Im więcej pracy psychicznej wykonano, by wyjść naprzeciw kłopotom, tym większa szansa, że dana osoba wyszła z nich silniejszą. Najmniej uczą się ci ludzie, którzy zakładają, że „taka już wola Nieba”.
- Ogólnego nastawienia do życia oraz typu osobowości. Im chętniej szukamy winnych i upatrujemy źródła kłopotów w czynnikach zewnętrznych, tym mniej uczymy się na swoich porażkach.
- Istnienia grupy wsparcia (rodziny, przyjaciół, życzliwego personelu medycznego, dobrego terapeuty). Kto zyskuje pomoc w trudnych chwilach, ten ma nawet o 50% większą szansę na duchowy wzrost. Istotne jest też, czy potrafimy zwracać się o pomoc. Nawet najlepsi przyjaciele nie pomogą, jeśli nie podzielimy się z nimi tym, co nas gnębi.
- Nastawienia otoczenia. Jeśli przekonuje nas ono, że o trudnych doświadczeniach należy szybko zapomnieć, na przykład „rozerwać się”, to nasza szansa na wyciągnięcie wniosków z życiowych turbulencji maleje.
Główny wniosek z badań jest taki, że kto nie chce wyciągać wniosków z traumatycznych doświadczeń, ten jest, jak mawiał poeta, i przed szkodą, i po szkodzie głupi. A co nas nie zabije, to… zrani, ale tylko od nas zależy, czy dzięki temu staniemy się bardziej odporni na przyszłe ciosy, czy wręcz bardziej bezradni.