Męskie pachy, tors i podbrzusze wzbudzają zazwyczaj wiele kontrowersji wśród kobiet. Dla jednej włochaty facet jest pociągający, inna wyobraża sobie, co może kryć się w zaciszach jego chaszczy. Podobnie jest z kobietami. Zarośnięte, damskie bikini może wzbudzać zarówno ekscytację, jak i odrazę. Zobacz, co na ten temat sądzą zapytani przez nas internauci.


Pierwsza randka. Odprowadził cię do domu. Zaprosiłaś go na drinka. Atmosfera robi się coraz bardziej gorąca. Już, już masz zamiar puścić w niepamięć złotą zasadę „seks dopiero na trzeciej randce” kiedy nagle… Przypominasz sobie, że nie ogoliłaś nóg (w końcu seks dopiero na trzeciej randce, prawda?). Napalony facet ląduje na chodniku z przeświadczeniem, że jesteś bardziej niedostępna niż sądził i że koniecznie musi zadzwonić do ciebie następnego dnia, ty zaś ratujesz reputację. A wszystko dzięki niechcianym włoskom. Zbliża się jednak druga randka i nie wykluczasz możliwości, że przedłuży się do śniadania. Właśnie dla takich chwil my, kobiety, katujemy się regularnie, usuwając z ciała „zbędne” owłosienie. Zacinamy się maszynkami do golenia; dostajemy wysypki od depilujących kremów; powlekamy nasze łydki grubą warstwą wosku, który następnie musimy zdrapywać nożem; wyrywamy sobie włosy bez znieczulenia przy pomocy mniejszej wersji kosiarki do trawy, zwanej depilatorem. Dzięki tym zabiegom, na podrażnionej skórze wyskakują nam czerwone krostki, borykamy się z wrastającymi włoskami i z zapaleniem mieszka włosowego. Udręczone lecz idealnie gładkie lądujemy wreszcie w łóżku z facetem i co? Z kudłów na jego piersi wytrząsamy okruchy wczorajszego chleba, dwudniowy zarost na twarzy ściera nam wszystkie warstwy naskórka, a do jego klejnotów przebijamy się przez gąszcz splątanej sierści. O włosach pod pachami nawet nie będziemy wspominać. Gdzie tu sprawiedliwość?

 

Rwać włosy z… nogi

W naszej kulturze kobiecy kanon piękna przewiduje gładkie, bezwłose ciało. W żadnym razie nie możemy pozwolić sobie na włosy pod pachami i na nogach. Wąsik nas dyskwalifikuje, a zbyt obfite brwi wymagają regulacji. W strefie łonowej cieszymy się nieco większą wolnością, gdyż mamy do wyboru rozmaite „fryzury”. O ile swobodnie rosnący „busz” raczej nie przysporzy nam wielbicieli, o tyle „pas startowy” lub „brazylijskie bikini”, zyskają zapewne akceptację większości panów. Cały ten trend można podsumować słowami 24-letniego Artura: „Im mniej włosów na ciele kobiety, tym lepiej”. Ale dlaczego właściwie jesteśmy zmuszone mozolnie usuwać coś, co dała nam natura?

Wszystko zaczęło się około 1915 roku. Póki nasze prababki spowijały się od szyi po koniuszki palców u nóg w obszerne suknie, potrzeba depilacji kobiecego ciała nie istniała. Jednak podczas I wojny światowej modne stały się sukienki bez rękawów i kobiece pachy ujrzały światło dzienne. To otworzyło nowe możliwości najpierw przed amerykańskimi, a później europejskimi producentami kosmetyków, którzy rozpoczęli intensywne reklamowanie żyletek i kremów do golenia dla kobiet. Lawina ruszyła. Coraz więcej porośniętych włosami miejsc wymagało depilacji. Kolejna wojna światowa przyniosła krótkie spódnice a wraz z nimi publiczne odsłonięcie (o zgrozo!) zarośniętych łydek. Włosy łonowe broniły się najdłużej. Ich pozycją zachwiało rozpowszechnienie tzw. ilustrowanych magazynów dla mężczyzn, a ostateczny cios nadszedł od strony filmów pornograficznych. Daliśmy więc wszyscy wmówić sobie, że brak włosów jest sexy i zgodnie z założeniami demonicznych korporacji grzecznie wydajemy pieniądze na depilację. Ponieważ kobiece ciało zostało już całkowicie opanowane i żeby zużyć jeszcze więcej wosku, musiałybyśmy pokryć nim głowę, szturm został przypuszczony na ciało męskie. Tu jednak wzniesiono liczne barykady. „Nie depiluję się” – mówi Artur. – „Kumple śmialiby się ze mnie. Może i jest to bardziej higieniczne, ale depilacja przeczy stereotypowi prawdziwego mężczyzny”. Z kolei Asia, 27 lat, deklaruje: „W ogóle nie zwracam uwagi na to, czy facet jest wydepilowany, czy nie. Włosy na męskim ciele mi nie przeszkadzają, nawet te na plecach!”. Jednakże wygolone klaty hollywoodzkich herosów i gładziutkie pachy modeli uparcie drążą kobiece poczucie estetyki. „U mężczyzn włosy pod pachami są ohydne” – oświadcza Justyna, 26 lat. – „Pomijając fakt, jak to wygląda, przecież tacy zarośnięci faceci szybciej się pocą i bardziej śmierdzą!”.

 

Kobieta z marmuru

Rzeczywiście, nie da się wszystkiego zwalić na politykę marketingową firm kosmetycznych. W końcu skoro duża część populacji zawzięcie pozbywa się rosnących na ciele włosów, kampanie reklamowe musiały trafić na podatny grunt. Robert, 28 lat, stwierdza: „Wydepilowana kobieta jest bardziej atrakcyjna. Ładniej wygląda, jest przyjemniejsza w dotyku. Faceci powinni się depilować raczej ze względów higienicznych”. Z kolei Artur precyzuje: „Niewielkie włoski na nogach u kobiet mogą być nawet sexy. Ale łono musi być wydepilowane. Aż chce się wtedy tam zanurkować!”. Popularny pogląd głosi, że faceci wolą wydepilowane kobiety, bo brak włosów jest oznaką młodości (żeby nie powiedzieć – wieku dziecięcego). Inna, nie pomawiająca nikogo o pedofilię, teoria dowodzi, że nasi przodkowie faworyzowali gładkie ciało ze względu na „bezwłose”, greckie posągi, stanowiące niegdyś ideał piękna. Jakichkolwiek argumentów by nie użyć, nie ulega natomiast wątpliwości, że porastające ciało włosy oraz ich brak służą póki co do podkreślenia różnicy między kobietami a mężczyznami. W końcu za obfitość owłosienia odpowiada „kultowy” męski hormon – testosteron…

 

Język włosa

Depilować się zatem, czy nie? Musimy poważnie przemyśleć tę decyzję, ponieważ naszym owłosieniem wysyłamy rozmaite komunikaty. Minęły już raczej czasy, kiedy zwykłe ogolenie nóg świadczyło o naszej postępowości. Teraz nie golimy łydek, żeby zamanifestować nasz nonkonformizm i kobiecą niezależność; dokładną depilację całego ciała przeprowadzamy, by uchodzić za osoby zadbane; łono oczyszczamy pieczołowicie z włosków, by podkreślić nasz temperament i gotowość na łóżkowe eksperymenty. Moda rządzi natomiast bez wątpienia męską depilacją. Ogolone pachy i klatka piersiowa to sygnał wysyłany przez faceta: „Nie przywiązuję wagi do fałszywie pojmowanej męskości. Jestem za partnerstwem w związku”. Ale z drugiej strony: „Spędzam trzy godziny dziennie w łazience i uwielbiam swoje ciało”. Analogicznie włochaty mężczyzna ogłasza dumnie: „Jestem dumny z bycia facetem. Kobieto, do garów!”, chyba, że jest typem nonszalanckim: „Taki drobiazg, jak włosy pod pachami, nie zaprząta moich myśli. Mam ważniejsze rzeczy do roboty”.

Ach, włosy… Temat rzeka. Pomyślcie tylko o rozmaitych włosach występujących w światowej filmografii. Krzaczaste brwi Salmy Hayek – Fridy, zarośnięte pachy Kate Winslet w „Lektorze”, czy lansowany ostatnio przez Brada Pitta zabójczy wąsik. Jedni mają tatuaże, inni skaryfikację, jeszcze inni przedłużają sobie szyję za pomocą obręczy. My mamy brazylijskie bikini. Albo afrykańską dżunglę w dorzeczu Kongo. Najważniejsze, aby nam było z nią dobrze.

 

Tekst: JM


19 komentarzy
  1. Według mnie zależy gdzie i ile tego owłosienia jest. Włosy na męskich plecach na przykład już wcale nie są tak seksowne. Z resztą doktor Marek Wasiluk mówił mi, że mężczyźni bardzo często korzystają z depilacji laserowej, w związku z czym im samym chyba trochę też przeszkadza to nadmierne futerko

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.