Osoby będące w związkach różnie tłumaczą seksualne „skoki w bok”. Zwykle ich interpretacja ma niewiele wspólnego z prawdą.
Jak często uprawiamy seks pozamałżeński? Czy zdarza się nam korzystać z okazji, gdy spędzamy noc poza domem i pada niemoralna propozycja? W Polsce przełomowe badanie CBOS-u przeprowadzone przy użyciu techniki losowej odpowiedzi ujawniło, że skala zdrady jest dużo większa, niż myśleliśmy. Okazało się, że mając zapewnioną całkowitą anonimowość, aż 42% respondentów przyznało, iż przynajmniej raz w życiu zdradziło stałego partnera. Większość „skoków w bok” nigdy nie wyszła na jaw.
W USA w podobnym badaniu przeprowadzonym na próbie 10 tysięcy zamężnych osób do fizycznej zdrady przyznało się 22% mężczyzn i 15% kobiet. Co czwarta para zadeklarowała, że na którymś etapie związku doświadczyła którejś z form zdrady. Co popycha nas w ramiona innych osób?
Ja i moje potrzeby
Osoby zdradzające stałych partnerów podają następujące motywacje swoich działań:
- Kochanek/kochanka rozumie mnie lepiej niż stały partner.
- Moje istotne potrzeby emocjonalne nie były zaspokajane w stałym związku.
- W moim stałym związku na dobre zagościła nuda i chciałam/chciałem trochę „pożyć”, poczuć jak krew znów szybciej krąży w żyłach.
- Byłam ciekawa/ciekawy, jak to jest.
- Uwikłałam/uwikłałem się we flirt i gdy sytuacja zaczęła się robić poważniejsza, to głupio mi się było wycofać.
- Chciałam/chciałem sobie coś udowodnić, inne osoby też tak robią i świat się nie kończy.
Na dalszych miejscach respondenci wymieniają między innymi chęć przeżycia ekscytującej, seksualnej przygody, możliwość zrealizowania fantazji, której stały partner nie akceptuje oraz chęć ukarania partnera za coś.
Ja i moje wymówki
Psycholog Linda Esposito przeanalizowała najczęściej podawane powody zdrady i zauważyła, że większość z nich to wymówki mające na celu podreperowanie zagrożonego ego. Nikt z nas nie lubi o sobie źle myśleć, dlatego potrzebujemy solidnego systemu usprawiedliwień egoistycznych zachowań. Zdaniem Esposito prawdziwe powody zdrady są inne, niż zwykle twierdzimy, ale nikt z nas nie lubi nazywać ich po imieniu. Co kryje się za popularnymi wymówkami?
- Czułam się/czułem się niedowartościowany i chciałam/chciałem, by ktoś podreperował moje ego.
- Jestem osobą niedojrzałą i nie potrafię odłożyć gratyfikacji w czasie. Nie potrafię przewidzieć konsekwencji swoich działań – gdy widzę ciastko, to po prostu muszę je zjeść.
- Nie umiem kontrolować swoich impulsów, nie odróżniam chwilowego nastroju od głębokiego zaangażowania. Nie mam wglądu w blaski i cienie partnerstwa.
- Kiedy napotykam problem, nie chce mi się rozmawiać na jego temat i podejmować wysiłek konieczny do jego rozwiązania. Po prostu robię coś nieakceptowalnego, licząc na to, że ktoś rozwiąże wszystko za mnie. Broję i czekam, aż to wszystko z hukiem pierdyknie.
- Boję się spojrzeć na mój stały związek z boku i realnie ocenić jego wady i zalety. Potrzebuję osoby trzeciej, by uświadomiła mi, co tak naprawdę się w nim dzieje. Osoba trzecia jest dla mnie narzędziem do osiągnięcia psychicznego celu, a nie podmiotem wartym prawdziwego zainteresowania oraz szacunku.
Czy to nazbyt krytyczna ocena? A może prawda leży gdzieś pośrodku? Każdy przypadek zdrady jest inny od poprzedniego. Tylko wyjaśnienia tego zjawiska brzmią zawsze zadziwiająco podobnie.