„Ratunku, czy jestem w ciąży?”, „Jak poderwać dziewczynę?” – od takich i podobnych pytań zaczynali codziennie swoje dyżury wolontariuszki i wolontariusze Wakacyjnego Pogotowia Pontonowego, czyli komórkowego telefonu zaufania dla nastolatków. W tym roku numer działał już po raz czwarty i zdążył zdobyć popularność wśród młodzieży. Anna Grzywacz – edukatorka z Grupy Ponton, która również pełniła dyżur, podsumowuje minione wakacje. O co pyta młodzież? Jakie ma problemy? I co robią (lub nie robią) dorośli, aby im zapobiec?

 

Gdy 1 lipca pierwsza dyżurantka włączyła telefon, w jej skrzynce czekało już ponad 30 wiadomości od młodych osób. Każdego dnia, przez cały lipiec i sierpień, odpowiadaliśmy na kilkadziesiąt, a bywa że i ponad 100 pytań w trakcie trzygodzinnych dyżurów. Tak duża liczba telefonów i sms-ów przysyłanych na ten znany, ale jednak nie reklamowany powszechnie numer pokazuje jak duża jest skala potrzeb nastolatków, którym brakuje podstawowej wiedzy na temat seksualności, budowania zdrowych relacji czy antykoncepcji.

 

Wychowanie do życia w rodzinie – a co to?

Problemy młodzieży każdego roku są bardzo podobne – nic dziwnego skoro stan edukacji seksualnej w Polsce od dawna pozostawia wiele do życzenia. Z listów, jakie uczniowie nadesłali do Grupy Ponton w ramach wiosennej kampanii „Jaka naprawdę jest edukacja seksualna w Polsce” wynika, że wielu młodych ludzi nie ma w ogóle styczności z tymi zagadnieniami w trakcie całego cyklu edukacyjnego. Ci, którzy mają szczęście mieć zajęcia narzekają, że godzin jest za mało, a nauczyciele często nie są przygotowani do rozmów na intymne tematy lub sami nie mają elementarnej wiedzy na temat fizjologii i rozmnażania człowieka. W tym roku szkolnym pojawiają się pierwsze jaskółki zmian w realizacji przedmiotu Wychowanie do życia w rodzinie, ale do wyraźnej poprawy sytuacji potrzeba jeszcze wielu lat.

Każdego roku telefon zaufania Pontonu przyjmuje kilkanaście zgłoszeń nieplanowanych ciąż nastolatek, także tych bardzo młodych, poniżej 15 roku życia. Brak wiedzy i beztroska nastolatków prowadzą do zakażeń chorobami przenoszonymi drogą płciową, w tym nieuleczalnym wirusem HIV. Dzwonią do nas również ofiary przemocy (również seksualnej), które kierujemy do odpowiednich placówek. Nikt nie uczy młodych ludzi, jak być asertywnym, jak bronić swoich granic i jak rozmawiać z partnerem o swoich potrzebach seksualnych. W efekcie dziewczyny i chłopcy zdobywają na samym początku swojego życia intymnego bagaż negatywnych doświadczeń, które za kilka lat wielu z nich mogą zmusić do wizyty u seksuologa. Rzetelna edukacja seksualna od najmłodszych lat mogłaby temu w znacznym stopniu zapobiec.

 

O co pyta młodzież?

„Hitem” każdych wakacji na telefonie zaufania Pontonu są oczywiście pytania o antykoncepcję lub, mówiąc ogólniej, o to „co robić, żeby nie zajść w ciążę”. Krążące wśród nastolatków, przekazywane z pokolenia na pokolenie mity na temat szkodliwości pigułek antykoncepcyjnych czy niewygody związanej ze stosowaniem prezerwatyw sprawiają, że wiele młodych osób szuka magicznych sposobów, aby kochać się bez zabezpieczenia i jednocześnie być pewnym, że uniknie się „wpadki”. Przestarzały, nieskuteczny kalendarzyk małżeński trzyma się całkiem nieźle i nawet dziś zdarzają się młode dziewczyny, które wmawiają sobie, że w ciążę mogą zajść tylko w połowie cyklu, a poza tym mogą uprawiać seks do woli. Kolejne błędne (i zgubne) przekonanie to wiara, że za pierwszym razem nie zachodzi się w ciążę. Trudno powiedzieć skąd wzięła się ta teoria, prawdopodobnie z faktu, że kobieta, która nie współżyła ma błonę dziewiczą. Edukatorzy Pontonu niezmiennie tłumaczą nastolatkom, że owa błona nie działa jak prezerwatywa i nie stanowi żadnej bariery dla plemników.

 

Na szczęście znaczna liczba nastolatków bardzo rozsądnie podchodzi do swojej inicjacji, czyta sporo na temat antykoncepcji i chce z naszą pomocą usystematyzować swoją wiedzę.

 

Druga grupa pytań związanych z zabezpieczeniami to pytania zadawane „po fakcie” i nie chodzi wcale o pytania świadczące o tym, że wybrana metoda zawiodła, jak na przykład co robić, gdy pękła prezerwatywa. Najczęściej pomagamy parom, które zdecydowały się na seksualny „spontan” na imprezie lub w mieszkaniu pod nieobecność rodziców. Piszą przerażone dziewczyny, które chłopak zapewniał, że „będzie robił tak, żeby nie było wpadki” lub obiecywał, że „wycofa się w porę”. Brak edukacji na temat postaw asertywnych sprawia, że młoda dziewczyna woli zaryzykować swoim życiem, zdrowiem i nieplanowaną ciążą, niż poprosić chłopaka, żeby założył prezerwatywę. Komunikacja, która powinna była mieć miejsce między partnerami zanim cokolwiek się stało odbywa się na linii telefonicznej, gdzie nierzadko osamotniona ze swoim problemem dziewczyna z paniką w głosie prosi edukatora o poradę.

 

Swoistym fenomenem, z jakim od lat mamy do czynienia w codziennej pracy edukatorów seksualnych jest tzw. paranoja ciążowa. Młode osoby, na ogół dziewczyny (choć nie tylko), wmawiają sobie, że w wyniku ich (niegroźnych, a czasami w ogóle nie związanych z seksem) zachowań mogło dojść do zapłodnienia u kobiety. Dziewczyn nie przekonują argumenty, że przytulanie się do siebie w ubraniach nie grozi „wpadką” – rekordzistki potrafią zrobić sobie kilkanaście testów ciążowych, mieć kilka miesiączek i nadal myśleć, że są w ciąży. Chłopcom z kolei wydaje się, że mogą zostać ojcami jeśli np. po masturbacji dotkną jakiegoś przedmiotu i zostawią na nim swoją spermę, którą potem nieświadoma kobieta przeniesie do pochwy. Takie pomysły to nie produkt bujnej wyobraźni, a wynik całkowitej niewiedzy na temat mechanizmów zapłodnienia i funkcjonowania ciała ludzkiego. Paniczny lęk przed ciążą u polskich dziewcząt jest tym bardziej zrozumiały, że w naszym kraju aborcja jest praktycznie zakazana i młoda kobieta w ciąży jest zmuszona urodzić dziecko.

 

Edukatorzy seksualni starają się każdy problem traktować poważnie i udzielać konkretnych odpowiedzi. Niektóre pytania mogą przyprawić o uśmiech, ale to, co jest przyczyną niedoinformowania już zabawne nie jest. Z e-maili, jakie do nas przyszły wynika, że nieprzygotowani do prowadzenia Wychowania do życia w rodzinie nauczyciele sami utwierdzają w nastolatkach lęki, fałszywe przekonania i wiarę w mity. Gdy uczennica lub uczeń słyszy od pani nauczycielki na lekcji, że antykoncepcja to wymysł szatana, a gwałt jest karą za rozwiązłość, trudno im będzie płynnie i bez pomyłek rozpocząć życie seksualne.

 

Nie potrafią powiedzieć „nie”

Trudno wyobrazić sobie jak duża jest dziś presja, aby być aktywnym seksualnie w bardzo młodym wieku bez przyjrzenia się z bliska kulturze masowej. Jeszcze 10-15 lat temu prezenterzy w stacjach muzycznych byli koło trzydziestki, a pierwsze reality show, jak „The Real World” na MTV nie upiększały rzeczywistości – pokazywały młodych ludzi umierających na AIDS i dziewczyny zmagające się z problemem niechcianej ciąży. Kiedyś seksualnością epatowała jedna skandalistka Madonna, jej prowokacje jednak były mocno przemyślane i ukazujące kobiety jako silne, pewne siebie postacie. Dziś nieletnie gwiazdki seksowny wygląd mają wpisany w kontrakty, a ich teledyski nie skłaniają do głębszych przemyśleń. Programy typu reality promują ideał bycia „cool” – liczą się ci, którzy mają pieniądze, modne ciuchy i partnerów seksualnych. Kolorowe pisemka dla nastolatków nie mają już jednej rubryki „Miłość i seks”, którą czytało się z wypiekami na twarzy. Dziś całe gazetki są wypełnione poradami jak „poderwać przystojniaka” w centrum handlowym czy w dyskotece. Do niedawna to głównie chłopcy czuli presję, aby się wykazać i zaliczyć dziewczynę. Dziś także wśród dziewczyn dziewictwo przestaje być modne. Widać to w języku, jakim zadawane są pytania na naszym telefonie zaufania. „Chciałabym już mieć mój pierwszy raz za sobą” – pisze młoda kobieta, tak jakby utrata dziewictwa była dla niej przykrym obowiązkiem, a nie doświadczeniem, na które się czeka i pamięta całe życie.

 

Przeciwnicy edukacji seksualnej zarzucają jej zwolennikom, że chcą uczyć dzieci pozycji seksualnych. Nic bardziej mylnego, ważnym elementem dobrze realizowanego programu tego przedmiotu jest nauka o zachowaniach asertywnych. Gdyby takie lekcje odbywały się częściej w szkole być może nastolatki miałyby odwagę pójść do ginekologa po poradę antykoncepcją pomimo tego, że ich partnerzy im tego zabraniają. Dlaczego? Bo są zazdrośni, że obca osoba miałaby dotykać „ich kobietę”. Każdego roku wśród młodzieży pojawiają się coraz to nowe, niebezpieczne mody, jak np. „sexting” czyli wysyłanie sobie nawzajem komórką odważnych, czasami pornograficznych zdjęć. Dzisiejsza szkoła nie nadąża za zmianami w społeczeństwie i tylko nieliczne organizacje jak Ponton ostrzegają młodych, aby byli ostrożni.

 

Otwórz oczy

Jest jedna rzecz, której edukatorzy rówieśniczy nie są w stanie nauczyć poprzez porady internetowe czy sms-y. To sztuka szczerej rozmowy. W wielu polskich domach nie ma tradycji dyskutowania przy rodzinnym stole, prowadzi się tylko wymianę zdań na temat pracy domowej i stopni w szkole oraz wygłasza listę zakazów i kar. Tabu otaczające sferę seksualną prowadzi do kuriozalnych i niebezpiecznych zarazem sytuacji, gdy dziecko wstydzi się powiedzieć rodzicom o problemie zdrowotnym „tam na dole” i próbuje leczyć się na własną rękę lub po kryjomu. Najczęściej dotyczy to stulejki u chłopców i nadżerki czy stanów zapalnych pochwy u dziewcząt – dolegliwości, które nie są na ogół wynikiem aktywności seksualnej.

 

Brak komunikacji między partnerami przyczynia się do niskiej jakości ich współżycia. Młoda kobieta nie potrafi powiedzieć chłopakowi, że nie odczuwa orgazmu w trakcie stosunku, zamiast tego szuka winy w sobie lub próbuje się leczyć we własnym zakresie, podczas gdy wystarczyłoby powiedzieć kochankowi, jak lubi być pieszczona. Młody mężczyzna obawia się, że ma wytrysk zbyt wcześnie w trakcie stosunku i partnerka może być nieusatysfakcjonowana, ale zamiast ją o to zapytać pisze do nas sms-a z prośbą o cudowne rozwiązanie problemu.

 

W debatach na temat znaczenia edukacji seksualnej padają często argumenty, że nie należy tego przedmiotu jakoś wyróżniać, poświęcać mu za dużo uwagi. To błąd, informowanie na temat zdrowia reprodukcyjnego i seksualnego jest tak samo ważne (a momentami, śmiem twierdzić, ważniejsze) niż kolejna lekcja fizyki czy polskiego. Brak znajomości lektur czy skomplikowanych równań jeszcze nikogo nie zabił, ale już brak wiedzy o tym, jak zabezpieczyć się przed zakażeniem HIV może skutkować śmiertelną chorobą. Źle wyedukowana młodzież to źle wyedukowani i pełni kompleksów dorośli. Dorośli, którzy nie będą potrafili swobodnie rozmawiać o seksie ze swoimi dziećmi, a sami będą płakali w poduszkę po kolejnym nieudanym seksie z partnerem. Odpowiedź na pytanie – lepiej edukować czy zgasić światło i o tym wszystkim zapomnieć, wydaje się być jednoznaczna.

Tekst: Anna Grzywacz
Edukatorka seksualna Grupy Ponton


2 komentarze

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.