Los nie jest sprawiedliwy. Niektóre z nas, planując na wieczór orgazm, muszą cały dzień podporządkować temu wydarzeniu: posprzątać mieszkanie, załatwić wszystkie zaległe sprawy, unikać stresujących sytuacji, podgrzewać atmosferę pikantnymi smsami do partnera. Pod wieczór rezerwują sobie trzy godziny, wkręcają czerwoną żarówkę, depilują nogi, zapalają świeczki i puszczają specjalną, „łóżkową” składankę. Potem już tylko pół godziny masażu, skomplikowana sekwencja pozycji, litr lubrykantu i wreszcie po 18 godzinach pracy – jest! Wielkie O! Tymczasem niektóre ich koleżanki ten sam rezultat mogą osiągnąć w sposób zdawałoby się prostszy, bo na przykład… kichając w tramwaju.
Orgazm nosowy, uszny i… „lodowy”
To nie żart. Naukowcy przebadali grupę osób, u których kichanie powodowało wzrost podniecenia, a w skrajnych przypadkach orgazm. Dr Mahmood Bhutta i dr Harold Maxwell odkryli, że zjawisko to wynika prawdopodobnie z nieprawidłowego połączenia komórek autonomicznego układu nerwowego, znajdujących się w mózgu. W grupie szczęściarzy z tą anomalią znalazły się zarówno kobiety, jak i mężczyźni, dla których zwykłe przeziębienie zamienia się w prawdziwą orgię rozkoszy. Jednak wielokrotne szczytowanie podczas sezonowej alergii na pyłki to tylko wierzchołek góry lodowej. Wśród nas żyje wiele kobiet, które odkryły naprawdę nietypowe sposoby na osiągnięcie orgazmu… „Mam bardzo wrażliwe uszy” – zwierza się Kasia, lat 23 – „Mój poprzedni chłopak wpadł na pomysł, jak zapewnić mi szybki orgazm bez zdejmowania ubrania. Wystarczy umiejętnie ssać krawędź ucha przez jakieś dziesięć minut. Najfajniejsze jest to, że możemy „kochać się” w ten sposób w biały dzień na ławce w parku!” Nieco bardziej intymnej scenerii potrzebuje jedna z forumowiczek pewnego portalu, którą na szczyt doprowadza robienie swojemu mężowi fellatio. „To tak samo jak mnie” – powiesz – „pod warunkiem, że jednocześnie on mi się rewanżuje”. Nic z tych rzeczy. „On tylko głaskał mnie po głowie” – pisze forumowiczka – „Serio, nic nie przesadzam!”
Orgazm sutkowy
Ach, jakie życie byłoby proste (zwłaszcza dla facetów), gdyby wszystkie kobiety reagowały w ten sposób na banalnego „loda”. Niestety zazwyczaj potrzeba jednak choć odrobinę manipulacji przy którejś ze stref erogennych, by seks mógł zakończyć się pełną satysfakcją. Stosunkowo wiele z nas przyznaje się do przeżywania tzw. orgazmu sutkowego, powstającego w wyniku stymulacji samych piersi, bądź łechtaczki i piersi jednocześnie. „Ssanie sutków nigdy mnie przesadnie nie kręciło” – opowiada Aldona, 27 lat – „dopóki nie urodziłam dziecka. Wtedy z moimi piersiami stało się coś niesamowitego. Wystarczyło, że mój mąż ich dotknął, a ja już byłam rozpalona do białości. Zaczęłam dochodzić szybciej od niego, co do tej pory nigdy nie miało miejsca. Czasem potrzeba mi zaledwie pięciu minut ssania lub drażnienia palcami sutków, żebym przeżyła prawdziwe trzęsienie ziemi!”
Przereklamowana łechtaczka
Nos, uszy, piersi… Powstaje pytanie, czy osławiona łechtaczka, skupiająca na sobie uwagę wszystkich autorów zajmujących się kobiecym orgazmem, rzeczywiście warta jest takiego zainteresowania? Istnieje grupa kobiet, które stanowczo odpowiadają na to pytanie przecząco. To Afrykanki praktykujące tzw. obrzezanie łechtaczki, czyli po prostu wycięcie tej części ciała. Wokół zabiegu, jakiemu się poddają, narosło wiele kontrowersji, gdyż wiadomo, że duża grupa dziewczynek zmuszanych jest do zadośćuczynienia tradycji wbrew swojej woli. Jednak część kobiet świadomie zgłasza się do obrzezania, a niektóre z nich, mieszkające w Stanach Zjednoczonych, gdzie prawo zakazuje tego zwyczaju, specjalnie podróżują w tym celu do Afryki. Twierdzą one, że brak łechtaczki absolutnie nie przeszkadza im w pełnym satysfakcji pożyciu seksualnymi i nie powoduje kłopotów z osiągnięciem orgazmu.
Orgazm mózgowy
Gdzie zatem znajduje się ta część ciała, której usunięcie na zawsze pozbawiłoby nas orgazmu? Odpowiedź brzmi: w głowie. To mózg łączy ze sobą nos, piersi, uszy i łechtaczkę. Jak pisze Martin Portner, autor artykułu „Orgazmiczny umysł: Neurologiczne korzenie seksualnej satysfakcji”, dosłownie wszystko, co dociera do mózgu, może mieć wpływ na nasze podniecenie i w konsekwencji orgazm: obrazy, dźwięki, myśli, zapachy… Jeśli nastrajające erotycznie bodźce padną na podatny grunt, czeka nas szybka i prosta droga do wielkiego O! Jeśli jednak natkną się na przeszkody w postaci negatywnych emocji, problemów do rozwiązania, czy zmęczenia – nie pomogą nawet najwymyślniejsze techniki seksualne. To dlatego niektóre z nas, zwłaszcza te zapracowane i lubiące wszystko planować co do minuty, potrzebują zapiąć na ostatni guzik swój plan dnia i perfekcyjnie zaaranżować otoczenie, by móc osiągnąć erotyczne spełnienie. Natomiast tym beztroskim, których myśli w biurze dryfują w stronę seksu i które nie wahają się obejrzeć na ulicy za ładnym tyłkiem, czasem wystarczy kichnięcie. No dobrze – kichnięcie i krótki oral…
Zasady pielęgnacji mózgu
Recepta na sukces jest zatem prosta: wyluzuj! Chcesz zająć pierwsze miejsce w konkursie na najpotężniejszy orgazm? Pracuj mniej. Odpoczynek dla nabrania dystansu odbije się korzystnie na wszystkich dziedzinach twojego życia. Przyjrzyj się studentkom, które wyglądają na zestresowane tylko wtedy, gdy zbliża się sesja. Zamiast pędzić na złamanie karku spróbuj przejść się nonszalanckim, spacerowym krokiem i wyłapać trzech największych przystojniaków na odcinku dom – praca. Zamiast wieczorem w pocie czoła robić plan zajęć na następny dzień, nalej sobie kieliszek wina i weź pachnącą kąpiel. Zauważ też czasem, że po twoim mieszkaniu pałęta się twój nieszczęsny, zaniedbany facet. Klepnij go znienacka w tyłek, wyciągnij z domu choćby na spacer, albo zamów jego ulubioną pizzę i zjedz ją jak zwierzę, pozwalając by sos skapywał ci na podkoszulek. A co! Myślisz, że wyglądasz nieatrakcyjnie? Zakładamy się, że twój facet patrzy na ciebie w tym momencie z czystym zachwytem w oczach.
Gdy już przestaniesz w wolnym czasie zachowywać się jak konkretna i kompetentna dziewczyna, którą jesteś w pracy, możesz zacząć poszukiwać nietypowego orgazmu. Najlepiej w sobotę, kiedy masz dla siebie cały dzień. Poranne igraszki, potem wspólny prysznic, dla odmiany wrażeń wycieczka na rollercoaster, pyszny, lekki obiad (McDonald’s skutecznie obniży wasze libido) i znów niezobowiązujący seks… Zresztą, nie będziemy cię prowadzić za rękę. Grunt, żeby było na luzie, z humorem i z pieprzykiem. I nastaw się na więcej niż jeden taki weekend. Wyprawa do teatru czy biblioteki też ci nie zaszkodzi. W końcu musisz dbać o swoją najseksowniejszą część ciała – mózg.
Tekst: JM