Pogrążony w depresji detektyw potajemnie sympatyzujący z główną
oskarżoną próbuje dociec prawdy o przyczynach brutalnego morderstwa.
Tekst: Sylwia Skorstad
Na leżącej w Zatoce Świętego Wawrzyńca wyspie Entry, gdzie zwykle
nikt nie kłopocze się zamykaniem drzwi, zamordowany zostaje najbogatszy
z ponad 100 mieszkańców. Dowody wskazują na żonę ofiary, ekscentryczną
kobietę, od lat nie ruszającą się z wyspy. Ta jednak twierdzi, że ją i męża
napadł zamaskowany mężczyzna.
Na Entry leci ekipa śledczych, a wśród nich Sime Mackenzie, detektyw
z problemami. W duchu wieczny samotnik, w prawdziwym życiu niedawno
porzucony przez żonę i udający przed sobą, że ta strata nie miała większego
znaczenia. Mackenzie cierpi na tak ciężką formę bezsenności, iż nie nadaje
się do pracy, ale przełożeni nie mają nikogo innego, kto posiada wystarczające
umiejętności językowe, aby przekonać do współpracy nieufnych z natury
wyspiarzy. Nikt nie wierzy, że w takim stanie Sime jest zdolny do prowadzenia
śledztwa. Najbardziej sceptyczny jest on sam.
Zimne wichry historii
„Wyspa powrotów” była książką oczekiwaną nie tylko w Szkocji, skąd pochodzi
autor, Peter May. To pierwsza powieść tego autora, jaka ukazała się po zakończeniu
jego „Trylogii Wyspy Lewis”. Fani kryminałów Maya zastanawiali się, czy po tak
dobrej serii autor będzie w stanie utrzymać wysoki poziom i stworzyć równie
fascynującą historię. Udało się. Powieść otrzymała najważniejszą nagrodę roku
szkockiego rynku książki, a następnie nagrody w Anglii i Francji. Peter May
wykreował kolejnego bohatera, którego czytelnik od razu obdarza zaufaniem
i sympatią.
„Wyspa powrotów” jest nie tylko kryminałem, ale również fascynującą lekcją
szkockich dziejów. My, Polacy, lubimy wierzyć, że w ciągu ostatnich kliku
wieków dostaliśmy od historii wyjątkowo surową przeprawę. Daje nam
to poczucie wyjątkowości i usprawiedliwia narodowe wady. Nie byliśmy
jednak jedyni. Wiele narodów, również europejskich, ma skomplikowaną
i pogmatwaną historię. Jej poznanie budzi grozę, ale i skłania do refleksji.
Czy opowieści o niedoli szkockich wieśniaków i ich wysiedlaniu do Ameryki,
jakie Sime słyszał od babki i wspomina podczas pobytu na Entry są prawdziwe?
A jeśli tak, to w jaki sposób wpłynęły one na mieszkańców północnej części
Zjednoczonego Królestwa? Czy i jak losy minionych pokoleń wpływają
na naszą codzienność?
Nie ma ucieczki
Peter May jest znany z tego,
że przygotowując się do pisania
kolejnej powieści lub scenariusza,
sięga po radykalne, czasem niekonwencjonalne środki.
Jeśli zamierza pisać o Chinach,
jedzie do Chin, gdy umieszcza
akcję w Kanadzie, to na jakiś
czas przenosi się do Kanady,
a gdy kreuje postać detektywa,
to sam się nim staje, otwierając
biuro detektywistyczne
w wirtualnej rzeczywistości.
I można się założyć o 480 stron
dobrej lektury, że aby napisać
„Wyspę powrotów”, spędził sporo
czasu na wyspie.
Kryminał z bezsennym Simem Mackenzie w roli głównej dobrze oddaje klimat wysp.
Wszystkie północne archipelagi należące do różnych krajów i kontynentów mają
podobne cechy. Obcym zdają się malownicze i romantyczne, a miejscowym wietrzne,
wymagające, nudne i… niemożliwe do zastąpienia. Kto wychował się na wyspie,
temu żadne inne miejsce nie zapewni tego samego poczucia bezpieczeństwa
i spokoju. Na wyspach wszyscy wszystkich znają, każdy marzy o wyjeździe
i nikt nie lubi obcych. Niewiele jest zagrożeń z zewnątrz, ale niewiele też miejsc,
w których można się schować, również przed sobą. Co Sime znajdzie na wyspie
powrotów? Może coś, co sam tam przywiózł?
„Wyspa powrotów” Peter May, Wydawnictwo Albatros