Wyrwać się rutynie i szarości miasta, rzucić wszystko i wyjechać na koniec świata, tam gdzie morza szum i ptaków śpiew! Tak zrobił J. Maarten Troost.
J. Maarten Troost miał świetnie płatną pracę w Waszyngtonie, kilka ładnych garniturów i zawsze bardzo napięty terminarz. Pewnego dnia jadąc metrem postanowił rzucić wszystko i wybrać się na odległe plaże wysp Pacyfiku. Jego partnerce udało się znaleźć pracę na Vanuatu, więc nie namyślając się, spakowali walizki i wsiedli w samolot.
Przygody, piasek i spółka
To mogłaby być opowieść o tym, jak piękne są plaże pacyficznych wysp albo jak odnaleźć sens życia z dala od cywilizacji. Autor mógłby nas godzinami przekonywać, że popełniliśmy wielki błąd, pozostając w szponach nowoczesności. Nie robi tego. Troost zauważa zarówno piękno otaczającej go przyrody, jak i wszelkie niedogodności, jakie trapią mieszkańców wysp Pacyfiku. Dostrzega nierówność społeczną, niski status kobiet, drożyznę, trzęsienia ziemi, gwałtowne wariacje pogody, robale, braki w zaopatrzeniu…
W opowieściach człowieka, któremu udało się zrzucić zbyt ciasny dla niego garnitur oczekiwań i przyzwyczajeń, jest dużo lekkiego humoru i autoironii. Bez zażenowania Troost opisuje swoje narkotyczne przygody i brak umiaru z lokalnym środkiem odurzającym, kompletny brak zdolności organizacyjnych i niefrasobliwość charakterystyczną raczej dla studentów niż ojców rodzin. Po jakimś czasie bowiem rodzina podróżników się powiększa. Aby zapewnić potomkowi nieco więcej zdobyczy cywilizacji, para przenosi się na Fidżi.
Tam i z powrotem
Doświadczenia tak barwnie i zabawnie opisane przez autora dają odpowiedzi na wiele pytań, w tym na dwa najważniejsze. Pierwsze: dlaczego marzymy o egzotycznych zakątkach i wydaje się nam, że gdybyśmy tylko do nich dotarli, bylibyśmy ludźmi znacznie szczęśliwszymi? Drugie: dlaczego tego nie robimy?
„Na haju do raju. Życie na Fidżi i Vanuatu”, J. Maarten Troost, Seria z Różą Wiatrów/Wydawnictwo Dolnośląskie