Jak ludzkość zmieniłaby się, gdyby za sprawą epidemii ludzie nosili w sobie zdolność do przemienienia się w zombie? Mira Grant odpowiada na to pytanie z niesłabnącą pasją.
Tekst: Sylwia Skorstad
Georgia Mason budzi się w laboratorium. Ma dłuższe niż zwykle włosy, inny kolor oczu niż mieć powinna i pozbawione energii, jakby osłabione po chorobie, ciało. Choć umysł pamięta godziny treningów, jakie odbywała pracując w terenie, mięśnie zdają się o tym nie wiedzieć i męczą przy każdym wysiłku. Ostatnim wspomnieniem Georgii jest obraz brata strzelającego do niej, by ochronić ją przed losem gorszym od śmierci. Jak to zatem możliwe, że teraz znajduje się żywa w sterylnym, białym pokoju?
Georgia żyje w świecie przyszłości, w którym maksyma Sherlocka Holmesa: „gdy odrzucisz to, co niemożliwe, wszystko pozostałe, choćby najbardziej nieprawdopodobne, musi być prawdą” zyskała nowe znaczenie. Musi przyjąć jedyne logiczne wytłumaczenie swojego stanu – choć czuje się sobą, w rzeczywistości jest klonem.
Kropka nad zombie
„Blackout” to trzecia część trylogii Miry Grant „Przegląd Końca Świata” opowiadająca o świecie przyszłości, w którym próba wyleczenia raka i grypy zakończyła się stworzeniem wirusa czyniącego w organizmie dużych ssaków potworne spustoszenie. Każdy nosiciel patogenu może się w dowolnym momencie zamienić w żywego trupa, dlatego nawet przejście z pokoju do pokoju wymaga kontroli medycznej. Jakby tego było mało, niektórzy ludzie zechcieli wykorzystać epidemię do własnych celów, a inni po prostu pozostali tacy, jak zawsze. Część polityków nadal martwi się wyłącznie o sondaże, część dziennikarzy obchodzi wyłącznie „klikalność”, część naukowców uważa, że im szczytniejszy cel, tym więcej środków można poświęcić, nawet jeśli te środki mają imię, biografię i świadomość.
Grupa blogerów próbuje odkryć, komu zależy na tym, by nie pokonać choroby. Przeciwko sobie mają wielu potężnych ludzi, a liczyć mogą jedynie na siebie. Dążąc do prawdy starają się nie przejmować tym, że ich szef, Shaun Mason, najwyraźniej zwariował po śmierci siostry. Na domiar złego wygląda na to, że epidemia wkracza w nową fazę, odkąd nosicielami choroby stał się dziwny gatunek komarów. Czy to wszystko może się skończyć dobrze?
W ostatniej części zombie-trylogii żywe trupy stanowią już tylko tło, do którego czytelnik przyzwyczaił się tak samo, jak bohaterowie powieści. To tło niebezpieczne i od czasu do czasu dające o sobie znać, ale bardziej przewidywalne niż bohaterowie, nad którymi aktywna forma wirusa jeszcze nie wzięła góry. Na plan pierwszy wchodzą natomiast emocje, które od początku tej zombie-krucjaty rosły z każdym rozdziałem. I choć większość dzieje się między słowami, te kilka scen, w których bohaterowie dają upust uczuciom, zapada w pamięć.
W roku 2041, kiedy to rozgrywa się akcja „Przeglądu Końca Świata”, niewiele jest na świecie bezpiecznych miejsc. Nie ma azylu, w którym można się zaszyć i znaleźć czas na miłość. Zagrożenie zawsze jest obok, tak długo, jak się samemu oddycha, bo przecież każdy jest chodzącą bronią biologiczną. Wszystko dzieje się szybko i gorączkowo, bo jutra może nie być. „Blackout” to jedna z tych powieści, w której każda scena mająca w sobie pierwiastek spokoju i ciepła jest zapowiedzią zbliżającego się kataklizmu. „Całuj szybciej”- pogania czytelnik bohaterów – „za chwilę może was nie być.”
Co po końcu świata?
Trudno się żegnać z bohaterami zombie-trylogii. Niezwykłe tempo życia bohaterów nadawało jej niezwykłej intensywności, co w połączeniu z inteligentnymi dialogami i rzetelnym przygotowaniem do tematu dało bardzo dobry efekt.
Pozostaje mieć nadzieję, że sukces trylogii sprawi, iż wydawcy sięgną po kolejne książki Miry Grant, a właściwie ukrywającej się pod tym pseudonimem Seanan Lynn McGuire.
„Przegląd Końca Świata: Blackout”, Mira Grant, Wydawnictwo Sine Qua Non