Czasem, żeby odnaleźć siebie, trzeba pojechać na koniec świata.
Pochodząca z Anglii Grace przybywa do Chin Makau wraz z zabieganym mężem. Wszędzie wzbudza zainteresowanie, bo wyróżnia ją jasna karnacja oraz wysoka sylwetka. Peszą ją ciekawskie spojrzenia przechodniów, odstraszają hałaśliwe ulice i obce zaułki. Grace popada w marazm i przestaje wychodzić z domu. Kiedy potwierdza się przypuszczenie, że nie może mieć dzieci, kobieta staje na skraju załamania. Do życia przywraca ją dopiero pomysł otworzenia własnej kawiarni. Po wykupieniu lokalu Grace z zapałem piecze pyszności, parzy kawę i herbatę, a eksperymenty w kuchni przeplata rozmowami z coraz liczniejszymi klientami. Wielu z nich jest takich jak ona – obcych, zagubionych, zapętlonych we własnych smutkach.
Wewnętrzny skarbiec
„Kolor herbaty” to bardzo kobieca powieść. Zdania są zmysłowe, pełne smaków, zapachów i kolorów. Świat widziany oczami Grace, nawet kiedy kobieta stacza się w otchłań depresji, jest niezwykle bogaty. Nie mając siły na konfrontację ze światem, Grace zanurza się we wspomnienia. Razem z nią wędrujemy po ulicach Paryża w towarzystwie jej matki – kobiety tajemniczej, silnej i niezwykle kolorowej. Poznajemy historię Grace i jej męża, możemy poczuć dawną młodzieńczą radość i energię, która z czasem zgubiła się między niewypowiedzianymi słowami. Kiedy bohaterka staje na nogi i otwiera swój biznes, trzymamy za nią mocno kciuki. Mamy ochotę, by życie podarowało jej coś dobrego. Czy będzie to romans z czarującym Francuzem Leonem? A może przyjaźń z trochę zwariowaną emigrantką lub pełną dobrej energii uśmiechniętą kelnerką z Filipin? A może Grace odnajdzie na nowo siebie i słowa, których nie potrafiła wcześniej powiedzieć mężowi? Cokolwiek się zdarzy, na pewno będzie to przy kubku aromatycznej herbaty o nazwie jak ze snu.
Hannah Tunnicliffe „Kolor herbaty”, Wydawnictwo Bukowy Las