Bardzo męska książka. Żadnych pluszowych misiów ani kwiatów. Samo życie.
Tekst: Sylwia Skorstad
Jeśli kiedykolwiek zastanawiałaś się, jak to jest być facetem, Arkadiusz Siedlecki zaprasza cię do męskiego świata. Tego, o którym oni nie mówią, gdy do nas milczą. Jeśli na pytanie: „Co z tobą?” odpowiadają: „Ależ nic!”, być może właśnie to chodzi im po głowie. To plątanina obaw, poczucia odpowiedzialności oraz winy, niepewność stabilności relacji z innymi, trudna do wyrażenia samotność, poczucie odmienności, mnóstwo pytań, a także bagaż trudnych wspomnień, które cały czas pośrednio wpływają na rzeczywistość. Mniej więcej tak samo jak u nas, tylko „im” trudniej o tym mówić.
Krzysiek mieszka wraz z żoną i synkiem w angielskim Luton. Jego małżeństwo rozpada się. Żona, która kiedyś była najlepszym przyjacielem, jawi mu się jako ktoś obcy, wiecznie zrzędliwy i wymagający. Kiedy tylko ma okazję okazać mu dezaprobatę, korzysta z niej nie przebierając w słowach. On sam również nie jest partnerem idealnym – notorycznie zmęczony po wielogodzinnej pracy, bez apetytu na seks, fantazjujący o innych kobietach, mający odmienne poglądy na wychowanie dziecka, niekiedy wymigujący od domowych obowiązków.
Krzysiek i Jagoda są młodzi, dobrze wyglądający, niegłupi, przedsiębiorczy i mądrzy na tyle, by z czasem zrobić karierę. Taka para mogłaby być dla siebie wsparciem w emigracyjnej rzeczywistości – punktować lokalne absurdy, wymieniać doświadczenia, dodawać otuchy, podśmiewać się z niedoskonałości innych. Mogliby być po polsku twardzi i ludzcy jednocześnie. Zamiast tego ich głównym zajęciem staje się podcinanie sobie nawzajem skrzydeł. Dni robią się podobne do siebie i tak samo ponure, a przyszłość, zamiast obiecywać coś miłego, jawi się jako zagrożenie. Jedną rozrywką stają się zakupy. Mający za sobą narkomańską przeszłość Krzysiek powraca do nałogu. Dawka kokainy pozwala mu wreszcie kochać się z żoną, ale nie potrafi wskrzesić miłości.
Czytając pierwszą powieść Arkadiusza Siedleckiego można dojść do wniosku, iż bycie kobietą bywa nieco łatwiejsze niż bycie mężczyzną. Pytania i niepokoje są te same, ale my przynajmniej bez poczucia winy czy zażenowania, możemy o nich opowiedzieć przyjaciółce, siostrze, koleżance z pracy albo nawet nieznajomej z dalekobieżnego pociągu. Mamy społeczne przyzwolenie, by się na oczach innych wypłakać, wywrzeszczeć lub mieć kompletnego doła. Główny bohater „Kokainy” mówi do ściany, do siebie, a w końcu do nas – czytelników. Macie ochotę posłuchać, jak zakończy się jego historia? Czy w nieustającej angielskiej wiosno-jesieni okaże się, że nic nie trwa wiecznie?
„Kokaina”, Arkadiusz Siedlecki/ Wydawnictwo Drugie Piętro