W przeddzień premiery klipu do jej nowego utworu, który sama wyreżyserowała, rozmawiamy z Basią Adamczyk, artystką znaną jako Flow.
Rozmawiała: Joanna Zaguła
Zdjęcia: Julia Malinowska
13 marca, w warszawskim studio U22 będzie miał premierę teledysk do twojej piosenki „PiliPalili”, nagranej wspólnie ze Skubasem. To utwór, który zwiastuje twój nowy projekt, Puma. Skąd ta nazwa?
Puma to zwinny, szybki i dziki kot. To emocje, które we mnie mieszkają i które wkładam w swoją muzykę. Nazwa ta, jak większość rzeczy w moim życiu, pojawiła się spontanicznie. Kiedy mieszkałam w Havanie, moi znajomi muzycy zaczęli tak mnie nazywać, może dlatego, że jestem trochę dziwaczką i mam kocią naturę. Jestem dzikusem, co zawsze chodzi swoimi drogami, czasem się stroszy i wówczas można oberwać z pazura, a czasem doprasza się głaskania. Czuję w sobie pierwotny instynkt, lubię biegać boso, wejść na drzewo i wygrzewając się w słońcu, obserwować świat, o którego kolorach opowiadam potem w piosenkach.
Pracując nad obecnym projektem, zamieszkałaś w Barcelonie, ale najpierw sporo podróżowałaś.
Półtora roku temu stałam się nomadem. Zrezygnowałam z pracy i mieszkania w Warszawie, spakowałam tobołek i hyc! – ruszyłam przed siebie. Moje dwie miłości to Kuba i Japonia. Obie wyspy kocham miłością największą, ale też do obu emocje mam ambiwalentne. To kompletne skrajności. Na Kubie nie ma internetu, Japonia to cyberświat, naładowany nowoczesną technologią. Jedna ma najgorsze jedzenie świata, druga najwspanialsze sushi na ziemi. Jedna jest wyluzowana i rumem płynąca, druga pełna ukłonów i fizycznego dystansu. Biedna i bogata. Roztańczona i usztywniona. Seksualna rumba i zdyscyplinowani samuraje. Obie kocham całym sercem i obie stały się dla mnie największymi inspiracjami. Do obu jeszcze nieraz powrócę, bo Projekt Puma realizuję w różnych miejscach na świecie, czerpiąc z ich kultury i współpracując z miejscowymi artystami. Piosenka „PiliPalili” to pierwsza odsłona. Hiszpańska. Są w niej elementy flamenco. Zaprosiłam do nagrania wspaniałą tancerkę Barbarę Balbo, która wytańczyła w utworze przepiękne rytmy, a do teledysku niezwykłego tancerza Julio Ruiza. A to… dopiero początek!
Zdjęcia zapowiadające projekt aż kipią od kolorów, nosisz na nich niezwykłe kreacje. Czy wizerunek to dla ciebie ważna część twórczości?
Wizerunek zupełnie mnie nie interesuje. Interesuje mnie sztuka. Jestem wnuczką szalonej warszawskiej malarki. Wyrastałam w kolorach, formach, fakturach, z odjechanymi kreacjami mojej Babci, jej broszkami z kwiatów i owoców, jej fikuśnymi kapeluszami. To nie jest dla mnie ważny element, to po prostu moje geny, które manifestują się w takich szalonych formach. Jestem również reżyserem i scenarzystką, więc wszystkie te elementy znakomicie się ze sobą uzupełniają. Kostiumy to część całości. To wyrażenie siebie. Obraz jest dopełnieniem muzyki. Tak samo jest z moim ciałem. Ono również służy sztuce. Muzyka, ruch, obraz – lubię, gdy to wszystko ze sobą współgra. Przy teledysku współpracował ze mną młody hiszpański projektant, wspaniały Antonio Sycillia. Jestem niezwykle szczęśliwa, że przyjął zaproszenie do projektu Warszawskiej Pumy! Jego kostiumy przenoszą historię opowiedzianą w teledysku w smakowite, odrealnione rewiry.
Mówisz, że twoje ciało służy sztuce. Czy wyrażasz się także poprzez taniec?
Taniec to nieodłączny element Projektu Puma. Moje doświadczenia wypływają z nieco innych rejonów, takich jak contemporary i modern, co można zobaczyć min w klipie „Pina”, z mojej ostatniej płyty. To piosenka i klip inspirowany Piną Bausch, niemiecką tancerką i choreografką, której pracę podziwiam od dziecka. Staram się natomiast romansować i z salsą, i flamenco. Stawiam dopiero pierwsze kroki, ale nawet te pierwsze, niezmiernie mnie cieszą i chcę więcej! W kolejnych odsłonach, chciałabym pokazać kolejne style i wspaniałych tancerzy, z którymi współpracuję. Taniec to połączenie ekspresji duszy i ciała. Doskonałość!
Śledźcie Flow na Facebooku i Instagramie. A jeszcze przed oficjalną premierą, uchylamy rąbka tajemnicy. Zobaczcie fragment teledysku do „PiliPalili”: