Ołówkowa lub szyta z koła spódnica, podkreślona talia, misterna fryzura, kreska na oku, kokarda we włosach. Styl pin-up wygląda uroczo, ale może też nieść wiele znaczeń, o których na co dzień nie myślimy.
Tekst: Joanna Zaguła
W tym tygodniu naszym tekstom przyświeca hasło „vintage”. W tym nieidealnym świecie zdarza nam się tęsknić za przeszłością. Również, gdy zastanawiamy się nad tym, w co się ubrać, mamy czasem ochotę zainspirować się szafą babci, starymi plakatami czy filmami kostiumowymi. Na myśl przychodzi nam m.in. styl pin-up. Jest on jednak na tyle charakterystyczny, że – jeśli na co dzień tak się nie ubieracie – może dać efekt przebrania. Na szczęście można z niego czerpać najciekawsze cechy, niekoniecznie trzymając się ortodoksyjnie jego wyznaczników.
Określanie styl pin-up pochodzi od plakatów, które mężczyźni przypinali sobie na ścianach czy szafkach (pin up). Trudno jest więc przejść obojętnie wobec takich początków dzisiejszego trendu. Dziewczyny pin-up były zawsze uśmiechnięte, kolorowo ubrane, ale też często w dużej mierze rozebrane. Miały być miłe dla oka i jednocześnie bezproblemowe (w odróżnieniu od takich przestawień kobiet jak choćby u Helmuta Newtona). Jako feministka, ba – jako kobieta – mam problem z takimi uprzedmiotawiającymi spojrzeniami, z wizerunkiem kobiety bezwolnej, zawsze zadowolonej i stworzonej dla przyjemności mężczyzny. A jednak nie widzę powodu, by z tej racji odrzucać styl pin-up. Mam do niego bowiem stosunek taki sam jak do Instagrama.
Proponuję traktować styl jako narzędzie do wyrażania siebie (podobnie jak traktować można właśnie media społecznościowe). Sam fakt jego użycia nie musi przecież być żadną deklaracją. Ważne jest to, co z nim zrobimy. Tak jak Instagram może wpływać na psychikę dziewczyn, tworząc wyidealizowany obraz super-kobiety, którego kopiowanie staje się obsesją, tak samo styl pin-up może być narzędziem zniewolenia. Ale na Instagram można wrzucać też zdjęcia robione samej sobie, szczere, seksowne, jeśli tego chcemy, naturalne, co może pomagać wyzwalać się z lęków i władzy zakazów. Tak działa choćby konto Zofii Krawiec, której prace można określić jak selfie-feminizm. Tak samo ubierając się w bardzo kobiece i kolorowe rzeczy w stylu lat 40. i 50., nie musimy wpisywać się we wzorzec grzecznej dziewczynki. Wiele dziewczyn, które wybierają ten styl, ma wręcz sporo tatuaży czy kolczyków oraz – co najważniejsze – ma swoje zdanie. Wybierają ten styl, bo czują się w nim wygodnie i czują, że dobrze leży na ich sylwetce, co nie zawsze można powiedzieć o dzisiejszych ubraniach z modnych sklepów. To, że lubisz podkreślać talię i biust nie znaczy, że robisz to, by ktoś cię za niego złapał. To, że chodzisz w sukience w kolorowe kwiaty, nie znaczy, że ktokolwiek ma prawo za tobą krzyknąć na ulicy. Wielkie spódnice na halce, mocne kolory, charakterystyczny makijaż. Tak, to przyciąga wzrok. W dzisiejszym świecie może też przyciągać niechciane komentarze. Ale jeśli dziewczyny wybierają styl, który im odpowiada, nie przejmując się tym, co o tym myślą inni, szczególnie faceci, to tylko znaczy, że styl pin-up może dziś być manifestem wyzwolenia.