Paulina Młynarska błyskotliwie, z humorem i z kobiecej perspektywy opowiada o problemach codziennego życia.

Tekst: Sylwia Skorstad

Jako nastolatka przeczytałam w którymś z magazynów kobiecych felieton napisany przez znaną feministkę. Powiedzieć, że mi się nie spodobał, to nic nie powiedzieć. Był nadmiernie przepełniony danymi, moralizatorski i dość pompatyczny, ale przede wszystkim wydawał mi się „wkurzający”. Dyskutowałam o nim zajadle ze znajomymi. Autorka próbowała dowieść, iż kobiety w Polsce mają gorzej od mężczyzn, a wiele z nich nawet nie wie, że jak jest im źle. Ta teza wydawała mi się absurdalna! Jak to można nie wiedzieć, że jest nam źle? Zastanawiałam się, dlaczego ktoś chce mi wmówić, że jestem uciskana, podczas gdy ja tego wcale nie czuję.

Jeśli ktokolwiek dziś pamięta, co wtedy plotłam, chętnie to odszczekam. Minęły ponad dwie dekady, zwiedziłam kawałek świata i poznałam o wiele lepiej siebie oraz inne kobiety. Zrozumiałam, że żeby dochodzić swoich praw, trzeba najpierw je poznać. Że świadomości swojego miejsca w świecie nabiera się dopiero z czasem i to pod warunkiem, iż posiada się wiele źródeł wiedzy oraz mądre autorytety. I że ci, którzy nie mają wyobrażenia, jak ich los mógłby wyglądać, nigdy nie zaprotestują we własnym imieniu. Żałuję tylko, że stało się to tak późno. I że to nie felietony Pauliny Młynarskiej wpadły mi w ręce ponad dwie dekady temu. Może oszczędziłyby mi kilku lat wygadywania głupot?

Jak być porządnym człowiekiem?

„Rebel” to zbiór pisanych dla różnych czasopism i portali felietonów Pauliny Młynarskiej z kilku ostatnich lat. Tematy były co prawda inspirowane bieżącymi wydarzeniami, ale nie straciły na aktualności. W gruncie rzeczy bowiem te zdarzenia polityczne, medialne, społeczne są dla autorki pretekstem do tego, by w dojrzały, mądry sposób zastanowić się nad etyką życia codziennego. Co jest słuszne, a co niesłuszne, co uczciwe, a co podłe? Czym warto się kierować, a co lepiej sobie odpuścić dla własnego dobra?

Od popadania w moralizatorski ton ratuje autorkę poczucie humoru, dystans do samej siebie i, mam wrażenie, pewna doza pokory wobec życia. Jednak gdy coś ją wkurza, nie przebiera w słowach. Od Młynarskiej dostaje się każdemu, kto wykorzystuje swoją pozycję, by narzucać wolę słabszym. Obrywają szefowie, politycy, dziennikarze, księża, internetowi hejterzy, damscy bokserzy, szowiniści, rasiści, ale też naburmuszone żony czy nadmiernie wymagające matki. Dziennikarka przekonuje, by dać innym żyć w spokoju. O ile nie przekraczają prawa, to nie nasz interes, z kim śpią, ile ważą, gdzie i w czym bywają oraz co lubią robić w czasie wolnym.

O kobietach i dla kobiet

W wielu felietonach prezenterka „Niebywałych” porusza sprawy istotne szczególnie dla kobiet. Piętnuje wady systemu i charakterów przyczyniające się do tego, że wciąż kobietom jest trudniej niż mężczyznom osiągnąć swoje cele oraz żyć godnie. Pokazuje absurdy rzeczywistości, na które zbyt często dajemy milczącą zgodę.

Choć możemy się dziś pochwalić lepszym poziomem wykształcenia od mężczyzn, to mamy od nich mniejsze płace i dużo niższe emerytury. Choć rodzicielstwo to wspólna sprawa, ściągalność alimentów w Polsce jest najniższa w całej Unii Europejskiej. Choć rządzący obiecują, iż będą wspierać rodziny, wciąż jest za mało dostępnych przedszkoli i żłobków. Choć my same deklarujemy, że jesteśmy świadome i światowe, wciąż jesteśmy swoimi najzacieklejszymi krytyczkami. Nie szczędzimy jadu ani sobie, ani innym kobietom.

Odwagi!

Paulinie Młynarskiej nigdy nie zabraknie tematów na felietony. Mam wrażenie, że przed nami wszystkimi jeszcze długa droga do tego, byśmy potrafili mądrze i z wzajemnym szacunkiem dyskutować ze sobą mimo dzielących nas różnic. O feminizmie, polityce, mediach, relacjach damsko-męskich, rodzicielstwie czy swoich aspiracjach. Wszelkie próby, by przekonać nas do spoglądania z wyrozumiałością, dystansem i humorem na racje innych, przyjmuję z entuzjazmem, zatem oby więcej takich felietonów.

Autorce „Rebel” życzę, by nigdy nie zabrakło jej odwagi. Jej felietony często spotykają się często w intrenecie z tak ostrym przyjęciem, jakby pisała nie o równouprawnieniu, tylko o na przykład legalizacji kanibalizmu. Paulina Młynarska przyznaje, że stara się nie czytać komentarzy i wcale się jej nie dziwię. Pomysł, że kobiety mogłyby domagać się swoich 50% świata wprawia wielu w prawdziwy popłoch. I dokąd nienawidzą, trzeba pisać.

„Rebel”, Paulina Młynarska, Wydawnictwo Prószyński i S-ka

No Comments Yet

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.