Fizjologiczna reakcja organizmu nie zawsze idzie w parze z subiektywnym uczuciem pożądania. W seksie najlepiej jest zatem słuchać swoich emocji tak samo uważnie, jak ciała.
Tekst: Iza Kołodziej
Choć jesteśmy coraz bardziej otwarci na rozmowy o seksie, to wciąż mamy w tym temacie wiele do ukrycia. To, co nas podnieca, jest naszą prywatną sprawą i niechętnie dzielimy się tym z innymi. Wiedza o naszych preferencjach pozostaje zwykle między nami i partnerem. Jak by tego było mało, zdarza się, że sami nie wiemy, co myśleć, bo czasem ciało nie mówi tym samym językiem, co duch. Stwarza to problem naukowcom, a także… nam samym. Bywa, że nie mamy pewności, czy racje mają emocje, czy genitalia.
Kiedy naukowcy chcą badać źródła podniecenia, to uzyskują inne dane z deklaracji uczestników, a inne z obiektywnych przyrządów. Dysproporcja jest szczególnie widoczna w przypadku kobiet.
My swoje, genitalia swoje
W badaniach mających na celu identyfikowanie źródeł podniecenia seksualnego pokazuje się partycypantom krótkie filmy zawierające sceny erotyczne lub pornograficzne. Potem uczestnicy raportują, które obrazy wywołały w nich uczucie pożądania, a które pozostawiły ich obojętnymi. Jednocześnie naukowcy na różne sposoby rejestrują reakcje fizjologiczne.
Przeciętna kobieta rzadziej od przeciętnego mężczyzny przyznaje, iż coś wywołało u niej podniecenie. Różnica między tym, co deklaruje, a reakcją zarejestrowaną przez obiektywnie przyrządy wynosi nawet 70%! Im bardziej wyrafinowane i nietypowe pokazywane scenki erotyczne, tym większe są różnice między deklaracjami a reakcjami organizmu.
Co z tego wynika? Przez kilka lat dominowała teza, iż na skutek kulturowej presji kobietom mniej niż mężczyznom wypada się przyznawać do podniecenia. Wielu badaczy sądziło, że kobiety po prostu nie mówią prawdy o swoich odczuciach, bo nauczono je wstydu. Edukatorka seksualna, doktor Emily Nagoski, ma na to jednak inne spojrzenie.
Bodziec a podniecenie
Zdaniem Emily, fizjologiczna odpowiedź na bodziec seksualny nie równa się jeszcze podnieceniu. Możemy reagować na dany czynnik na poziomie biologicznym, co wcale nie znaczy, że czynnik ten jest przez nas lubiany lub akceptowany. To samo dotyczy kobiet i mężczyzn – fakt, że fizjologicznie jesteśmy gotowi do seksu, nie oznacza jeszcze, iż czujemy się podnieceni.
„W ciągu ostatnich 45 lat badacze odkrywali ciągle na nowo, że ukrwienie ludzkich genitaliów może się nasilać w wyniku bodźca kojarzonego z seksem, nawet jeśli bodziec ten nie wywołuje u danej osoby subiektywnego uczucia podniecenia” – mówiła doktor Nagoski na jednej z majowych konferencji TED. „W rzeczywistości przewidywalność tego, czy subiektywne odczucie oraz reakcja fizjologiczna się pokryją, wynosi zaledwie od 10 do 45%. Naukowiec obserwujący nasilone ukrwienie genitaliów u badanego podmiotu nie ma zatem żadnej podstawy, by stwierdzić, czy odczuwa on w danej chwili podniecenie, czy nie.”
W opinii doktor Nagoski oznacza to również, że czasami możemy odczuwać podniecenie, ale fizjologicznie nie być jeszcze gotowymi na seks.
Jak dojść z tym do ładu? Edukatorka radzi, by uznać ciało i umysł za dwie równoważne siły, które choć czasami mają różne tempo, to nigdy nie kłamią.