Jeśli wciąż pytacie sami siebie, czy mogę pojechać na święta do rodziny, to zapoznajcie się z interpretacją przepisów prawnych i odwołajcie się własnego sumienia oraz rozsądku.

Tekst: Joanna Zaguła

Zdjęcie: Carl Larsson, „Śniadanie pod wielką brzozą”/Wikimedia Commons

Czy mogę pojechać na święta do rodziny? To pytanie zadają sobie ostatnio prawie wszyscy, którzy na co dzień z częścią rodziny się nie widują. Bowiem czas świąteczny był dla nas zazwyczaj okazją do spotkań niejednokrotnie w dość dużym gronie wujków, cioć i kuzynów oraz ich małżonków i dzieci. Zarówno pod względem prawnym, jak i moralnym mamy spore wątpliwości, czy to dobry pomysł.

Zacznijmy od rozwiania wątpliwości natury prawej. Niestety okazuje się, że – jak to często z przepisami prawnymi bywa – muszą one zostać poddane interpretacji, by je zastosować. A te interpretacje mogą być bardzo rozbieżne, a więc od rozwiania wątpliwości jesteśmy dość daleko. Jakoś jednak w tej sytuacji musimy sobie radzić. Szukamy informacji w miejscu godnym zaufania, czyli na stronach rządowych. Tam znajdujemy serię pytań i odpowiedzi mówiących o sytuacji, w jakiej się obecnie znaleźliśmy. Dotyczą one m.in. przemieszczania się. Czytamy tam, że wprowadzony został zakaz przemieszczania się, który jednak nie obejmuje: dojazdów do pracy, wolontariatu na rzecz walki z COVID-19 oraz załatwiania niezbędnych spraw życia codziennego. Jeśli zaś już w ogóle wychodzimy, to maksymalnie w dwie osoby i zachowujemy od siebie odległość dwóch metrów. Tak, nawet jeśli jesteśmy parą i w domu śpimy w jednym łóżku. Chodzi o to, żeby nie trzeba było wszystkich spacerowiczów legitymować. W domu jednak możemy robić, co chcemy. Także spotykać się z rodziną w czasie świąt.

Jednak pytanie brzmi, czy mamy prawo do tej rodziny się udać, np. samochodem czy transportem publicznym, a nawet na piechotę, jeśli mieszkamy w tym samym mieście. Tutaj pojawia się konieczność interpretacji ostatniego przypadku opisanego w rozporządzeniu. Oficjalny komunikat na stronie rządowej mówi, że do niezbędnych spraw życia codziennego należą min. niezbędne zakupy, wykupowanie lekarstw, wizyty u lekarza czy opieka nad bliskimi. Jak uświadamia nam sam rząd, interpretacja jednak nie jest łatwa. Bowiem na stronie czytamy, że dozwolone jest np. bieganie czy uprawiania sportu w pojedynkę, gdyż ruch na świeżym powietrzu można do takich potrzeb zaliczyć, jednak sam premier na konferencji prasowej takie aktywności odradzał. Wiele osób ostrzega też przed tym, że policja wlepia takim fanom sportu mandaty za nieprzestrzeganie zakazu przemieszczania się. Ojciec z synem na boisku, samotni biegacze i spacerowicze bywali przez funkcjonariuszy upominani.

Na stronie OKO.press możemy zapoznać się z opiniami prawnika, który poddał ten przepis interpretacji. Potwierdza on, że spacery czy biegi mogą być traktowane jak te niezbędne potrzeby. Nie mamy jednak pewności, że tej samej myśli będą policjanci patrolujący naszą okolicę i czy będą otwarci na dyskusję o interpretacji z odległości 2 metrów. Ja więc wolę wychodzić mniej niż więcej, choćby ze strachu przed karą finansową. Nie uważam bowiem, by jogging po nieużytkach komukolwiek zagrażał.

Ten sam przepis musimy teraz zastosować do wizyt u rodziny. Teoretycznie w ogóle przebywanie wśród ludzi, szczególnie z rodziną, należy do niezbędnych dla zdrowia psychicznego potrzeb. Znowu nie jest jednak pewne, co na ten temat sądzić będą organy władzy. Pamiętając o tym, jak dużo nasz rząd mówi o ochronie rodziny i jak blisko jest mu do wartości chrześcijańskich, możemy przypuszczać, że świątecznych wizyt nie potępi. Możecie więc z pewną dozą pewności jechać do rodzin. Ale całkowitego spokoju mieć nie można.

Pozostaje więc odwołać się do własnego zdrowego rozsądku i… odwagi. A także – co chyba najważniejsze – pomyśleć o bezpieczeństwie najbliższych. Jeśli sporo wychodzicie z domu, a na święta chcielibyście się zobaczyć z 80-letnią babcią, ciocią chorą na astmę, czy kuzynem po chemioterapii, to lepiej zostańcie w domu, upewniając się, że te osoby mają zapewnioną opiekę i zakupy. Może do nich zadzwonić, by pokazać, że o nich pamiętacie, ale narażanie ich na zarażenie wirusem jest dużo bardziej niebezpieczne niż nawet mandat od policji.

No Comments Yet

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.