Złamanie prącia to kontuzja rzadka, ale możliwa. Statystycznie w różnych częściach świata dochodzi do niej z odmiennych powodów. Warto wiedzieć, jak reagować, jeśli do niej dojdzie.
Tekst: Iza Kołodziej
Choć w męskim członku nie ma kości, jego złamanie to fachowy termin medyczny. Chodzi o bardzo rzadki rodzaj kontuzji stanowiący zaledwie 1% wszystkich urazów penisa. Trudno ją pomylić z czymś innym, bowiem towarzyszy jej charakterystyczny dźwięk, jaki można porównać na przykład do trzasku łamanej gałązki oraz bardzo silny ból. To, co się „łamie”, to błona biaława, która choć elastyczna, ma granice wytrzymałości. Z czasem na uszkodzonym prąciu pojawia się krwiak, a poszkodowany ma problemy z oddawaniem moczu.
Jak na razie w światowej literaturze medycznej odnotowano 1600 takich przypadków. Prawdopodobieństwo, że kontuzja dotknie twojego partnera jest więc bardzo, ale to bardzo niewielkie. Warto jednak wiedzieć, iż konsekwencje mogą być poważne, dlatego należy reagować błyskawicznie.
Masturbacja, nieostrożność lub „kara”
Z raportów naukowych opublikowanych w amerykańskim „Przeglądzie Urologicznym” wynika, że na różnych kontynentach do nadmiernego wygięcia błony białawej dochodzi w różnych okolicznościach.
W Japonii najpowszechniejszą przyczyną złamania prącia jest specyficzna, gwałtowna technika masturbacji. Niektórzy z pacjentów raportują co prawda, iż do urazu doszło podczas niefortunnego przekręcania się na łóżku, jednak bardziej szczegółowe wywiady ujawniają prawdziwą przyczynę. W krajach Bliskiego Wschodu najczęstszą przyczyną tej kontuzji prącia jest zgniatanie penisa, którego celem jest pozbycie się erekcji. Mężczyźni starając się ukryć wzwód albo pozbyć go, celowo sprawiają sobie ból poprzez raptowne uderzenia, zgniatanie czy wykręcanie członka.
Tymczasem w Stanach Zjednoczonych z danych zebranych podczas wywiadów lekarskich z pacjentami wynika, iż najczęściej do złamania penisa dochodzi podczas stosunków płciowych. Powód to nietrafienie do celu. Kiedy mężczyzna raptownie uderza penisem na przykład w kość ogonową partnerki zamiast wejść w pochwę, może dojść do bolesnego urazu. Za najbardziej urazogenną pozycję seksualną należy uznać „na pieska”, zaś za najbezpieczniejszą „ona na górze”.
Lepiej nie ryzykować
Z literatury medycznej wynika, że kontuzja penisa to rodzaj urazu, którego naprawdę warto unikać. Zdaniem autorów artykułu zamieszczonego w „Reviews in Urology” od 6 do 25% przypadków kończy się trwałymi problemami z erekcją. Nawet w przypadku wdrożenia właściwego leczenia pacjenci są obarczeni ryzykiem, iż w przyszłości prącie będzie zakrzywiać się podczas wzwodu.
Aby zminimalizować ryzyko trwałego urazu, w razie złamania prącia należy jak najszybciej udać się do lekarza. Szybka reakcja ma duże znaczenie dla rokowań. Niegdyś w ramach terapii stosowano jedynie zimne okłady oraz leki – antybiotyki, środki przeciwbólowe lub uspokajające – teraz jednak złamanie penisa jest wskazaniem do zabiegu operacyjnego. Procedura polega na zszyciu struktury błony białawej. Niekiedy potrzebna jest jeszcze rekonstrukcja innych złamanych struktur.