Margit Sandemo, autorka między innymi popularnej na całym świecie „Sagi o Ludziach Lodu”, musiała zastawić dom, by zapłacić część należności kontrowersyjnemu prawnikowi.
Są takie miejsca na świecie, gdzie na działalności artystycznej można dużo zarobić. Wszędzie jednak pieniądze łatwo jest stracić. Wystarczy brak ostrożności lub przegapienie tego, co napisano małym drukiem na ważnym dokumencie. Przekonała się o tym pisarka Margit Sandemo.
Osiemdziesięciodziewięcioletnia pisarka wpadła w poważne tarapaty finansowe – pisze norweski dziennik „VG” na pierwszej stronie weekendowego wydania. Mająca na koncie 40 milionów sprzedanych książek autorka jakiś czas temu nawiązała współpracę ze szwedzkim adwokatem Tor J. Sibbernem. Podpisując umowę, nie miała świadomości, że czyni go swoim reprezentantem prawnym i agentem w jednym. Za trzy miesiące swojej pracy prawnik policzył jej w przeliczeniu na złotówki 450 tysięcy. Wliczył w to między innymi tygodniową podróż do USA za równowartość 130 tysięcy złotych.
Pisarka twierdzi, iż godziła się na kolejne pomysły adwokata, nie pytając, ile ten za to policzy. Z rozbrajającą szczerością przyznała dziennikarzom, że nie potrafi gospodarować pieniędzmi. W najlepszym roku pracy twórczej zarobiła w przeliczeniu ponad 2 miliony złotych. Mimo iż dochód z „Sagi o Ludziach Lodu” w większości pochłonęły podatki, wciąż zostało jej sporo gotówki.
Lekką ręką
Margrit Sandemo mimo podeszłego wieku jest bardzo aktywną osobą. Uwielbia dalekie podróże, spacery, wspinaczkę górską i rafting. Niedawno zakochała się w Islandii. W 2012 roku zabrała w podróż na swoją ukochaną wyspę aż 300 osób. Mająca bardzo liczną rodzinę nestorka rodu lubi pomagać finansowo dzieciom, wnukom i prawnukom. Zarobionymi milionami szczodrze dzieliła się również z potrzebującymi spoza rodzinnego kręgu. Teraz jej spokojna starość stanęła pod znakiem zapytania. „Całe życie byłam uczciwa i teraz, po 90 latach, czeka mnie taki koniec” – powiedziała ze smutkiem Margrit w „VG”.
Adwokat pisarki nie zgodził się na komentarz w sprawie.