Jacob Barnett potrafi jednocześnie pracować nad ośmioma złożonymi problemami naukowymi przeznaczonymi dla doktorantów. Ma nieograniczoną pamięć operacyjną i ambicje rozszerzenia einsteinowskiej teorii względności. Nie umie jednak zawiązać butów ani określić nastroju swojego rozmówcy, bo jego mózg działa inaczej niż u przeciętnego nastolatka.
Kiedy Jacob Barnett miał dwa lata, przestał prawidłowo się rozwijać. Coraz mniej mówił, nie miał ochoty na kontakt fizyczny i z każdym tygodniem coraz bardziej zapadał się we własny świat. Bardziej od innych dzieci interesowała go gra świateł i cieni na ścianie albo numery rejestracyjne mijanych po drodze na zakupy samochodów. Nie chciał uczyć się ważnych dla przedszkolaków umiejętności, ignorował obecność zwierząt w swoim otoczeniu i reagował złością na zmiany rutyny dnia. Jedocześnie potrafił robić niezwykłe rzeczy, na przykład wskazać bezbłędnie drogę w nieznanym mieście, zagrać raz usłyszany utwór na pianinie albo nauczyć się podstaw języka japońskiego z oglądanych w telewizji kreskówek. Z czasem chłopiec, u którego zdiagnozowano autyzm, który nigdy nie miał nauczyć się czytać i posiadać choćby jednego przyjaciela, stał się nadzieją współczesnej nauki.
Wychowanie geniusza
„Kiedy wrócił do domu, wręczył mi bukiet trzydziestu ośmiu czterolistnych koniczyn. Przekonana, że gdzieś blisko rośnie całe ich poletko, zabrałam maluchy na dwór, aby również ich poszukały. Byliśmy na dworze prawie godzinę, ale znaleźliśmy tylko trzy. Zaczęłam się śmiać. Czasem życie z Jakiem było jak przyglądanie się komuś, kto chodzi po wodzie, i traktowanie tego jako czegoś zupełnie normalnego.”
Kristine Barnett
„Błysk” to opowieść matki Jacoba Barnetta, prostej kobiety wychowanej w społeczności liberalnego odłamu amiszów ze stanu Indiana. Prowadząca prywatne przedszkole Kristine obserwowała rozwój swojego najstarszego syna z coraz większym niepokojem i zdumieniem. Kiedy u Jake’a zdiagnozowano autyzm, a wysiłki pedagogów i nauczycieli, by poprawić jego stan nie przynosiły efektów, zdecydowała się zabrać go ze szkoły i edukować samodzielnie. Z czasem do jej przedszkola dołączyły kolejne autystyczne dzieci. Z relacji Kristine wynika, że do każdego z nich udało jej się dotrzeć, gdy skupiła się na ich prawdziwych zainteresowaniach. Jej metoda ma polegać na udoskonalaniu umiejętności, które autystyczne dzieci już posiadają, zamiast zmuszania ich do ćwiczenia czegoś, czego nie lubią robić. Jej zdaniem nawet głęboko autystyczne dzieci mogą z czasem nauczyć się czytać i mówić, o ile pozwoli im się zagłębić w swoich pasjach.
Jacob Barnett stał się z czasem sławny. Jako kilkulatek uczęszczał na wykłady uniwersyteckie, jako trzynastolatek opublikował pracę naukową stworzoną wspólnie z profesorem fizyki w prestiżowym czasopiśmie, jako piętnastolatek zdobył tytuł magistra. Część mediów w USA już widzi w nim kolejnego Einsteina. Podczas lektury relacji jego mamy warto jednak zachować dozę sceptycyzmu.
Kristine Barnett spisuje swoje wspomnienia z perspektywy dumnej mamy. Jeden z naukowców badających niezwykłą inteligencję Jacoba, dla zmierzenia której brakuje odpowiedniej skali i narzędzi, miał powiedzieć, iż taki chłopiec rodzi się raz na milion. I czy Jake byłby dzieckiem przeciętnym, autystycznym, czy genialnym, dla mamy zawsze byłby wyjątkowy. W opowieści Kristine da się wyczuć skłonność do mitologizowania dziejów swojej rodziny oraz historii najstarszego syna. Czytelnik sam musi zdecydować, na ile da wiarę szczegółom jej relacji.
Czy Kristine Barnett faktycznie znalazła skuteczną drogę do świata autystycznych dzieci? A może to tylko Jacob ma w sobie niezwykły błysk geniuszu, który pozwolił mu przełamać ograniczenia i stosunkowo bezproblemowo funkcjonować w świecie nauki uniwersyteckiej? Trudno to ocenić nie będąc specjalistą. Na pewno jednak mając w swoim otoczeniu osobę chorą na autyzm, chciałabym sięgnąć po relację Kristine, by sprawdzić, czy znajdę tam wskazówki dla siebie.
„Błysk” jest ciepłą, podnoszącą na duchu opowieścią o rodzinie, miłości, odwadze i poświęceniu. Momentami bardzo wnikliwą i dotykającą ważnych psychologicznych prawidłowości. Fragmenty, w których Kristine zdaje sobie sprawę, że syn, który wcześniej zachowywał się jak upośledzony umysłowo, znacznie przerasta ją inteligencją i zwyczajnie nudzi się w jej towarzystwie, to wyjątkowo słodko-gorzka refleksja. Momentami jest to książka bardzo zabawna, jak np. fragment, w którym Barnettowie kupują dziecku psa, by miało komu robić wykłady z zaawansowanej analizy matematycznej. Momentami przytłaczająca, jak wtedy, gdy Kristine jednocześnie zmaga się z chorobami dzieci i biedą. Jednak w każdym rozdziale jest przepełniona nadzieją na lepsze jutro.
Matka Jacoba miała dziesiątki dobrych powodów, by załamać ręce nad swoim losem. I pewnie nie raz to zrobiła. Nie przeszkadzało jej to wstać następnego dnia i wieźć swoje niezwyczajne dziecko do planetarium, gdzie czuło się szczęśliwe i budziło do życia.
„Błysk” Kristine Barnett, Wydawnictwo Bukowy Las