Byłam już dorosłym człowiekiem, kiedy dotknęła mnie pierwsza w życiu strata. Stanęłam całkowicie bezradna wobec śmierci bliskiej mi osoby. To, co słyszałam dookoła od ludzi niewątpliwie mi życzliwych, nie przynosiło ukojenia, wręcz przeciwnie złościło mnie. No bo skąd mogli wiedzieć, że tam mu lepiej, że jest szczęśliwszy niż był tu?

 

Śmierć, tak naturalna, była dla mnie najbardziej nienaturalnym i dziwnym zjawiskiem w moim życiu. Do tej pory wszystkie chomiki, jakie miałam jako dziecko „uciekały” lub w cudowny sposób na nowo pojawiały się w klatce, czasem nawet odrobinę mniejsze niż były. Podobnie działo się z rybkami, a ptaszki spotykane w czasie spaceru, które leżały nieruchomo na trawie „tylko spały”. Uświadomiłam sobie, w tamtym czasie, że nikt nigdy nie rozmawiał ze mną o śmierci, odchodzeniu, o żalu i poczuciu straty z tym związanym. Minęło kilka lat, zostałam mamą i psychologiem. Życie postawiło mnie przed egzaminem. Jak mówić dzieciom o śmierci? Kiedy? Co? Czy powinnam narażać istoty znacznie bardziej wrażliwe i delikatniejsze emocjonalnie od siebie, na tak trudne rozmowy? Czy mówić tylko część prawdy, a jeśli tak to którą część. Czy być szczerym jeśli chodzi o zwierzęta, a przemilczeć własną śmiertelną chorobę. Z pomocą przyszłam mi moja córka, która stanęła przy mnie pewnego dnia, widząc że nad czymś bardzo się głowię i powiedziała: „możesz mi o tym powiedzieć tylko tak, żebym zrozumiała”. Wtedy już wiedziałam, że najważniejszy w rozmowach o śmierci jest sposób mówienia o niej.

Jak rozmawiać?

Najlepiej używać jasnych i bezpośrednich wyrażeń, unikać eufemizmów i zdrobnień oraz mówienia o zmarłych tak jakby po śmierci żyli, tylko w innym świecie, robiąc te same rzeczy tylko „gdzieś” daleko od nas. Nikt rodzicom nie daje wskazówek, którymi mogliby się kierować rozmawiając z dziećmi o śmierci. Są pozostawieni sami sobie, muszą zadecydować, jak i co chcą przekazać swoim dzieciom. Często chcąc złagodzić ciężar tematu, decydują się na eufemizmy: aniołki, chmurki, zasypianie, wprowadzając tym samym zamęt w dziecięcy głowach. Decydując się mówić o śmierci bez upiększeń, ryzykują, że przekażą dzieciom informacje prawdziwe, ale sprzeczne z tymi, które dziecko otrzymuje od otoczenia. Nigdy nie jesteśmy pewni, czy nastała właściwa pora, by poruszyć temat śmierci w rozmowie z dzieckiem. Jak dobrać słowa? Co powiedzieć, a co lepiej pominąć milczeniem? Może poczekać jeszcze trochę… tylko na, co? Czy znajdziemy lepszy miesiąc do wspominania tych, których dziś z nami już nie ma, niż listopad? To czas głębokiej zadumy, ale i głębokich refleksji. Wybierając się na groby najbliższych rodzice mogą usłyszeć od dziecka pytanie: „Mamo/tato, czy ty też umrzesz? Czy ja umrę?”. Co wtedy? Może się okazać, że w pośpiechu, bez chwili zastanowienia, odpowiemy: nie zadawaj głupich pytań! A wystarczy prosta odpowiedź:” Tak wszyscy kiedyś umrą, ale myślę, że będziemy jeszcze żyć długo i ty też i dożyjemy późnej starości! ”Przecież rozmowa z dzieckiem o śmierci w cmentarnej scenerii nie jest wcale wielkim wyzwaniem dla rodziców. Spróbujmy mu sprostać, będzie to najbardziej naturalnie rozpoczęta rozmowa. Są trudniejsze sytuacje, jak śmierć w rodzinie – kiedy każde słowo ważymy w myślach dwukrotnie, zanim je wypowiemy. Są zdarzenia, które dotykają nas osobiście. Łatwiej w takich chwilach zamilknąć, udać, że „nic takiego się nie stało”. Znacznie trudniej wtedy zaczynać tłumaczyć najmłodszym zjawisko śmierci i sytuację odchodzenie. Zadajemy sobie pytanie: „Może najmłodsi pewnych zdarzeń nie rozumieją? Może nie za bardzo się orientują, co się dzieje w ich otoczeniu?” To prawda, że w zależności od wieku dziecka, świadomość śmierci jest różna. Jednak wszystkie uważnie obserwują świat. I widzą, że wciąż ktoś odchodzi – babcia koleżanki, sąsiadka z drugiego piętra, ciocia Marysia, która odwiedzała nas co niedziela.. Tylko w grach komputerowych wciąż odradzamy się na nowo – w życiu nie możemy nacisnąć przycisku: „restart”, i zacząć od nowa.

 

Co mówić?

Rozmawiając z dziećmi o śmierci nie można porównywać jej do snu, bo małe dzieci mogą zacząć bać się zasypiania, obawiając się, że zasną „na śmierć”. Najlepiej tłumaczyć, że po śmierci nie można wykonywać pewnych funkcji, także tych życiowych np., że po śmierci nie można oddychać, poruszać się, patrzeć, myśleć ani czuć, jeść, czytać itp. Zawsze warto zapewniać dziecko, że zwyczajne przeziębienie nie prowadzi do śmierci. Słowa „zachorował i umarł” mogą pozostawić wrażliwego maluszka w przekonaniu, że każda choroba prowadzi do śmierci. Dziecko może być przerażone, kiedy zachoruje ono lub ktoś z jego otoczenia. Wyjaśniajmy, że ludzie chorzy idą do szpitala, aby się wyleczyć, a nie umierać. Mówienie „poszedł do szpitala, by umrzeć” może wywołać przerażające fantazje na temat funkcji i znaczenia szpitali. Używając eufemizmów i zdrobnień opisując śmierć, wprowadzamy dzieci w błąd. Wyrażenia typu „odeszła”, „opuściła nas”, „straciliśmy ją” są niezrozumiałe i mylące dla dziecka, które sądzi, że skoro odeszła, to może wróci, może można jej poszukać. Nie mówmy też dzieciom, że osoba zmarła pojechała daleko, podróżuje po dalekich krajach. Będzie, bowiem miało nadzieję, że osoba zmarła wcześniej czy później wróci, a przedłużający się okres nieobecności wywoła frustrację i pytanie dlaczego nie wraca? Może mnie nie kocha? Może byłem niegrzeczny?

Kiedy rozmawiać?

Sytuacja z pewnością nadarzy się sama. Śmierć jest naturalną częścią życia i dzieci stykają się z nią widząc np. martwego owada czy ptaka, doświadczając śmierci domowego zwierzątka. Często w takich właśnie sytuacjach zadają pytania, a my dorośli mamy szanse próbować udzielić im odpowiedzi na nurtujące ich pytania. Bardzo często z niej nie korzystamy, kupując potajemnie innego chomika i wmawiając dziecku, ze wcale nie jest mniejszy, zamiast poinformować je o śmierci pupila i pozwolić przeżyć dziecku stratę. Wydaje się to rodzicom lepszym wyjściem, chcą chronić swoją pociechę, ale czy tylko? Czasami sami dorośli bardziej boją się emocji własnych dzieci, nie potrafią zmierzyć się z sytuacją śmierci, dlatego wybierają kłamstwo, jako lepszą alternatywę. Możliwość takiej rozmowy daje także wizyta na cmentarzu. Odwiedzając groby bliskich możemy być zapytani o osoby tam pochowane i o to, co się z nimi stało. Na te pytania najlepiej odpowiedzieć szczerze i uczciwie, choć odpowiednio do wieku naszej pociechy. Nie opowiadajmy o chowaniu w ziemi człowieka, trumnie i tym podobnych szczegółach. Raczej powiedzmy dziecku, że tu jest miejsce w którym wspominamy kogoś kto był nam bliski, na pamiątkę o nim zapalamy światełko, bowiem chcemy zawsze o nim pamiętać. To oswoić dziecięcy lęk, uspokoić, ukazując jednocześnie że ze śmiercią wiążą się piękne uczucie miłości oraz pamięć i przywiązanie.

Nie bójmy się o śmierci czasem z dzieckiem porozmawiać. Patrząc na liście spadające z drzew można opowiedzieć naszemu maluchowi o przemijaniu. Przechodząc obok cmentarza, wstąpić na chwilę, by zapalić świeczkę na czyimś grobie. Oglądając rodzinny album, powspominać tych, co odeszli, jednak wciąż żyją w naszej pamięci i sercach.

W księgarniach pojawiają się też ciekawe pozycje książkowe dla najmłodszych, które mogą nam pomóc w trudnej rozmowie: „Bracia Lwie Serce” A. Lindgren, „Cukierek dla dziadka Tadka” I. Brezinovej czy „Żegnaj panie Muffinie” U. Nilsson, a dla trochę starszych dzieci „Oskar i Pani Róża” E.E. Schmitta lub „Dokąd odchodzisz” S. Rartan.

Iwona Zych, Przedszkola Pomarańczowa Ciuchcia 

3 komentarze

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.