Zamiast ścigać się z czasem, spróbujmy się z nim zaprzyjaźnić. Czasem trzeba będzie się inaczej zorganizować, czasem z czegoś zrezygnować, a czasem po prostu zacząć robić to, co dla nas ważne.


Zdzwonimy się

− Mamusiu, zobacz, co narysowałem… Nie teraz, później, teraz jestem zajęta…

− Pogadamy kiedy indziej. Mam jeszcze tyle rzeczy do zrobienia.

− Miło cię spotkać, ale muszę lecieć, zdzwonimy się… − i oczywiście się nie zdzwaniamy, bo przecież „mamy tyle rzeczy na głowie”.

Ile razy słyszymy te słowa i ile razy sami je powtarzamy… Żyjemy w biegu, gonimy za pieniędzmi, karierą, … (tu wpisz swoje). Jeszcze musimy coś nadrobić. − Już zaraz, chwileczkę, jeszcze tylko zrobię to i to. Jesteśmy w niedoczasie.

Czas nami rządzi, a nie my czasem.  Czas jest naszym wrogiem, umyka za szybko. Biegniemy za nim, próbując go schwycić za kurteczkę. A on jest szybszy, wciąż ucieka i może jak złośliwy karzeł śmieje się z nas w kułak.

Oczywiście, bywa i odwrotnie. Są takie momenty w życiu, w których czas ciągnie się  jak guma. Minuty wloką się w tempie żółwia. Godziny są jednostajne, dni do znudzenia podobne do siebie. Marzymy, żeby czas płynął szybciej. Tak też bywa, ale to temat na inny artykuł. Choć, jak się bliżej przyjrzeć, to drugi biegun tego samego. Jak awers i rewers.

 

Kto tu rządzi?

Jak to się dzieje, że czas rządzi nami, a nie my czasem? I jako to jest, że choć tak gonimy, to często czujemy, że coś ważnego nam umyka? Nie masz czasem wrażenia, że kręcisz się w kółko, gubiąc po drodze to, co naprawdę ważne?

Zastanówmy się, co jest naprawdę ważne w naszym życiu i ile czasu na to poświęcamy. Jakie są nasze wartości? Gdy chcemy zmienić swoje życie, tak żeby mieć więcej satysfakcji, odzyskać energię, wyplątać się z sytuacji, w których jest nam niewygodnie i na które od lat narzekamy − zawsze warto zacząć od uświadomienia sobie, jakie są nasze wartości. Czasem dopiero po wielu latach dorosłego życia ktoś nazywa swoje wartości – to, co jest dla niego naprawdę ważne, co jest szkieletem jego życia. Nazywa − co nie znaczy, że wcześniej nie były dla niego ważne, ale nie zostały uchwycone, jasno określone. Kiedy nie są nazwane,  łatwiej je zagubić i zająć się czymś, co wydaje nam się drogą do szczęścia, a bywa, że zamiast spełnienia przynosi frustrację.

Każdy ma swój prywatny zestaw wartości. Jest wśród nich parę takich, które często się powtarzają: rodzina, miłość, harmonia, wychowanie dzieci, pasje. Gdy wartości nie są realizowane, czujemy pustkę, smutek, brak energii, czegoś nam brak. A gdy są uhonorowane w naszym życiu, mamy skrzydła u ramion i uśmiech na twarzy. Przepełnia nas wewnętrzne światło, mamy siłę, żeby iść do przodu. Wartości są jak wewnętrzny kompas – kiedy je sobie uświadamiamy, łatwiej jest nam dokonywać wyborów i podejmować decyzje.  Kiedy wiemy, na czym naprawdę nam zależy, potrafimy znaleźć własną drogę w gęstwienie ścieżek; znaleźć rozwiązanie w sytuacji, która wydawała się bez wyjścia. Żyjemy w zgodzie ze sobą i ze światem, co daje nam siłę do stawiania czoła przeciwnościom.  Jesteśmy blisko z ludźmi, którzy są dla nas ważni. Mamy czas, żeby się z nimi spotkać, posłuchać, co mają do powiedzenia, podzielić się swoimi przemyśleniami. Żyjemy razem, a nie obok siebie. Rozwijamy swoje zainteresowania, realizujemy pasje, mamy poczucie pełni życia.

 

Wszystko , co  najważniejsze

Jak często uświadamiamy sobie paradoks: goniąc za sukcesem, pieniędzmi i … (wpisz sobie, co ciebie dotyczy), gubimy to, co dla nas najważniejsze w życiu.  Zajęci tysiącem spraw, ciągle w biegu, mijamy to, co najważniejsze, nadające sens naszemu życiu.  Znasz te nigdy niespełnione obietnice składane samej sobie?  „Będę częściej odwiedzała rodziców; będę częściej chodzić do kina, zacznę się uczyć angielskiego; zacznę uprawiać sport; zapiszę się na kurs nurkowania” – od jutra, od przyszłego tygodnia, w następnym miesiącu, w przyszłym roku, nigdy… Wciąż odkładamy na później to, co naprawdę ważne. Zbyt często uświadamiamy sobie wartość w chwili utraty.

„Co jest dla ciebie najważniejsze w życiu? Wychować dzieci na porządnych ludzi. A ile czasu poświęcasz dzieciom? Wracam z pracy o 19 i już nie mam za wiele czasu, a w weekendy zawsze mam coś do nadrobienia i choć ciągle sobie obiecuję,  że spędzę z nim trochę czasu, jakoś mi to nie wychodzi, zawsze mi coś wypadnie.”

A czas nie czeka…. Jak często uświadamiamy sobie, że dziecko nam wyrosło na dorosłą osobę, a my nawet nie zdążyliśmy nacieszyć się jego dorastaniem i nie towarzyszyliśmy mu w tylu ważnych chwilach, bo… ciągle mieliśmy to zrobić później.

Albo w końcu zrobiliśmy wymarzoną karierę, dla której poświęciliśmy tyle czasu, tylko gdzieś po drodze rozleciała się rodzina. A zamiast satysfakcji z sukcesu czujemy gorzki posmak utraty i pustkę.

Może zamiast ścigać się z czasem, spróbujmy się z nim zaprzyjaźnić. Gdyby można było usłyszeć, co do nas mówi, pewnie brzmiałoby to mniej więcej tak: „Ja mijam w swoim tempie, nie musisz się ze mną ścigać. Tylko od ciebie zależy, jak mnie wykorzystasz.”

 

Pierwszy krok

Zatrzymajmy się na moment i zastanówmy – Co sprawia, że jestem naprawdę szczęśliwa?  Kiedy jestem najbardziej pogodzona ze sobą i zadowolona z siebie? A potem przyjrzyjmy się temu, jak zarządzamy swoim czasem. Czy jest tam miejsce na te rzeczy, które naprawdę mają dla nas znaczenie? Czy pielęgnujemy to, co nadaje wartość naszemu życiu, czy nie mijamy tego w biegu?

Pomyślmy: „Co mogę zrobić, żebym czuła się bardziej zadowolona z życia?” I zróbmy to. Czasem trzeba będzie się inaczej zorganizować, czasem z czegoś zrezygnować, a czasem po prostu zacząć robić to, co dla nas ważne.  Zróbmy pierwszy krok − może będzie to telefon do dawno niewidzianej przyjaciółki, może czytanie maluszkowi bajki na dobranoc, a może rozmowa od serca z nastoletnim dzieckiem. A może odwiedziny babci albo weekend spędzony tylko we dwoje, spędzenie wieczoru na wspólnej rozmowie zamiast przed telewizorem albo zapisanie się na kurs salsy.  A może czas przymierzyć się do dokonania większych zmian w życiu – poszukania bardziej satysfakcjonującej pracy zamiast ciągłego narzekania na tę, która jest; zakończenia toksycznego związku; zdecydowania się na dziecko.

Zadajmy sobie pytanie: jaki obraz chcę zobaczyć, kiedy będę  u kresu swojej podróży przez życie i obejrzę się w tył?  Co chcę wspominać?

Założę się, że nie będzie to życie w pośpiechu i odsuwanie na wieczne „później” tego, co jest dla nas naprawdę ważne.

 

tekst: Ewa Zięcina
psycholog, trener, coach

2 komentarze

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.